czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 13

*perspektywa Harry'ego"

Sierociniec to jedyne miejsce w jakim mogłem odpocząć i wszytko przemyśleć. Kiedyś nie lubiłem tutaj przebywać, ale mimo wszytko tu się wychowałem i tu poznałem Louisa... Trzy godziny spędzone w pociągu poświęciłem na słuchanie muzyki i przemyślenia.

Pogoda była piękna i nie pasowała do mojego pochmurnego nastroju. Nie wiedziałem czy jeszcze kiedyś będę z Lou. Kochałem go całym sercem, ale chyba nie potrafiłbym wybaczyć mu zdrady.

W sierocińcu odbywał się jakiś festyn, może impreza urodzinowa któregoś ucznia, albo rocznica założenia St. Joseph? Nie wiedziałem. Przed budynkiem znajdowały się stoiska z watą cukrową i lodami. Wszędzie były balony i wesoła muzyka.

Wolnym krokiem szedłem w kierunku rzeki, miejsca w którym wyznaliśmy sobie z Louis'em miłość. Potrzebowałem czasu i spokoju, a tylko tam mogłem to znaleźć..

***

Nie wiem jak długo siedziałem nad rzeką, byłem już głodny i chyba zbliżało się południe. Usłyszałem za sobą kroki. To pewnie jakieś dzieciaki z sierocińca - pomyślałem. Odwróciłem się i... to Louis! Jak mnie tu znalazł?! Przecież nikt nie wiedział dokąd wyjechałem.

- Harry! - widziałem w jego oczach radość że mnie znalazł, ale także smutek. Nie chciałem, żeby jego piękne oczy były smutne. - Przepraszam Hazz, naprawdę. Chciałem wszystko wyjaśnić, ale ty zniknąłeś. Ostatnie dni były dla mnie straszne, nie wiedziałem co mam robić, jak cię przeprosić jak wytłumaczyć, nigdy cię nie zdradziłem Hazz. Nie potrafiłbym tego zrobić bo kocham tylko ciebie, jesteś cudowny, idealny, piękny, nie chcę nikogo innego, proszę uwierz mi! - Louis mówił szybko, widziałem, że jest zdenerwowany, że boi się, że mu nie wybaczę.

- Ale.. jak to mnie nie zdradziłeś? A Zayn? - zapytałem zdezorientowany.

- To nieporozumienie. Z Zayn'em łączy mnie tylko przyjaźń i.. wspólna praca. Nie chciałem ci mówić, nie chciałem żebyś był zazdrosny... Jestem tancerzem w klubie dla gejów. Przepraszam. Powinienem ci wcześniej powiedzieć. Jeśli mi wybaczysz, to rzucę tą pracę. Proszę Harry, jesteś dla mnie wszystkim, nie możesz mnie zostawić. - dostrzegłem łzy w jego błękitnych oczach, nie potrafiłem być na niego zły. To tylko praca... najważniejsze jest to, że mnie nie zdradził.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc po prostu go przytuliłem. Chociaż nie widziałem jego twarzy czułem, że się uśmiecha. Wplótł palce w moje loki i delikatnie mnie pocałował.

- Tak bardzo cię kocham Harry - wyszeptał.

- Ja ciebie też Loulou - uśmiechnąłem się.

Romantyczny nastrój przerwało burczenie w moim brzuchu. Obaj wybuchnęliśmy śmiechem.

- Poczekaj tu, zaraz wrócę - powiedział Louis i szybko gdzieś poszedł. Zastanawiałem się gdzie i po co. Wrócił kilka minut później, niosąc w rękach dwa pudełeczka lodów. Uśmiechnął się do mnie szeroko i podał mi jedno z nich.

- Lody! - krzyknąłem ucieszony.

- Zachowujesz się jak małe dziecko Harry - zaśmiał się Louis. - Zostało tylko jedno opakowanie lodów czekoladowych.. chyba są najbardziej lubiane. Może się ze mną podzielisz? Wiesz, że też je kocham.

- Mogę ci oddać każdą rzecz z wyjątkiem tych lodów czekoladowych - powiedziałem z wyjątkową powagą.

- Każdą? - zapytał podejrzliwie Louis.

- Tak. Każdą.

- A twoje serce? Czy możesz mi oddać swoje serce, swoją miłość Hazz?

- Nie. Przepraszam. Nie mogę ci oddać czegoś co do mnie nie należy. Moje serce już od dawna jest twoje. Kocham cię Lou, kocham cię od pierwszego dnia kiedy cię poznałem...

Louis spojrzał na mnie ze wzruszeniem, przyłożył dłoń do mojego policzka i mnie pocałował.

- Ja ciebie też kocham Harry i nigdy nie przestanę. Jesteś i zawsze będziesz najważniejszą osobą w moim życiu. Zaraz po tym jak domyśliłem się gdzie jesteś, zdecydowałem się coś kupić. Miałem nadzieję, że mi wybaczysz i będę mógł ci to dać. Nie mam żadnych wątpliwości.

Louis przykląkł na jedno kolano i spojrzał mi w oczy, a ja czułem co się za chwilę wydarzy i byłem w tej chwili najszczęśliwszym chłopakiem na świecie.

- Harry Edwardzie Stylesie, czy zgodzisz się zostać moim mężem? - powiedział te słowa z wyjątkową miłością w głosie.

- Tak - powiedziałem ze łzami w oczach. Znowu się pocałowaliśmy, a ja nie potrafiłem przestać płakać ze szczęścia. - Będziemy już zawsze razem Lou. I zrobię wszytko żebyś był szczęśliwy.

*3 miesiące później*

*perspektywa Louis'a*

Byłem taki szczęśliwy, najszczęśliwszy na świecie. Od wczoraj Harry jest moim mężem, a ja nadal nie potrafię uwierzyć że się zgodził i mi wybaczył. Dzień naszego ślubu był idealny, pogoda była wspaniała. Świadkami na ślubie byłi Zayn i Selena. Oczywiście zaprosiliśmy też Liama, mamę i nowego chłopaka Seleny - Nialla, moją przyjaciółkę Eleanor, byłą dziewczynę Zayna - Perrie oraz dziadka Harry'ego który jednak zaakceptował nasz związek. Zaraz po weselu pojechaliśmy do naszego nowego domu, który dostaliśmy w prezencie od Edwarda Stylesa. W podróż poślubną pojechaliśmy do Australii. Gdy wróciliśmy znalazłem nową pracę w sklepie z zabawkami, a Harry rozpoczął pracę w piekarni. Kilka miesięcy później dowiedzieliśmy się, że Liam i Zayn się spotykają. Na razie nie planują ślubu, ale widać że do siebie pasują.

A ja i Harry, byliśmy naprawdę szczęśliwi i mam nadzieję, że zawsze już tak będzie.
________________________________________________________________________________

Witajcie kochani :) Na początku chciałabym bardzo przeprosić was za to, że tak długo nie dodawałam tego rozdziału. Wcześniej planowałam napisać jeszcze 3-4 rozdziały, ale zdecydowałam że ten będzie ostatni. Mam nadzieję, że wam się spodoba i skomentujecie :) Zapraszam też na moje nowe ff o Larrym http://he-like-boys-fanfiction.blogspot.com/ :)

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 12

*perspektywa Louisa*

Było już prawie południe, a ja nadal leżałem w łóżku. Nie chciałem wstawać, nie chciałem nic robić, nie miałem na to siły. Potrafiłem tylko myśleć o nim. Dlaczego nie pozwolił sobie tego wszystkiego wytłumaczyć?

Kiedy wróciłem z toalety i zobaczyłem, że Harry'ego nie ma przy naszym stoliku od razu domyśliłem się, że coś jest nie tak. Sprawdziłem telefon i wtedy odczytałem SMS Zayna. Hazz napewno też go przeczytał. Nie chciałem nawet myśleć o tym jak się wtedy poczuł. Miał się o niczym nie dowiedzieć. To miał być sekret, mój i Zayn'a. Obiecaliśmy sobie, że nikomu z naszych znajomych o tym nie powiemy. A już szczególnie Harry miał o niczym nie usłyszeć. Za bardzo go kochałem, żeby tak go zranić, wiedziałem, że gdyby poznał prawdę poczułby się zdradzony. On był taki wrażliwy... Po prostu nie potrafiłem wyznać mu prawdy. Ale może gdybym to zrobił, to teraz wszytko byłoby między nami jasne. Może zrozumiałby, że musiałem to zrobić. Czułem się okropnie, Harry przeze mnie płakał, a obiecałem sobie, że już nigdy do tego nie dopuszczę. Tylko dlaczego on nie odbiera telefonów ode mnie ani nie odpisuje na SMSy? Wiedziałem, że muszę znaleźć jakiś sposób, żeby powiedzieć mu, że nigdy go nie zdradziłem. Ani z Zaynem, ani z nikim innym. To tylko praca. Po tej aferze z narkotykami i Jackiem, postanowiłem, że znajdę normalną, legalną, uczciwą pracę. Ale kiedy Zayn powiedził mi, że chce zerwać z Perrie i będziemy musieli się wyprowadzić, potrzebowaliśmy pieniędzy na nowe mieszkanie. Znajomy Zayna był barmanem w kubie dla gejów, zgodził się załatwić nam jakąś robotę. Mieliśmy być tancerzami. Na początku nie chciałem się zgodzić ale wiedziałem, że nie uda mi się tak szybko znaleźć innej pracy. Nie chciałem rozbierać się przed jakimiś napalonymi facetami, nie chciałem, żeby ktoś poza Harrym widział mnie nago, ale nie miałem wyboru. Tak więc, co wieczór tańczyliśmy tam z Zaynem. Jemu ta praca nawet się podobała. Traktował to jak zabawę. Jakiś czas temu wyznał mi, że chyba jest biseksualny. Podobały mu się dziewczyny, ale czasem czuł też coś do chłopaków. Nie chciał na razie stałego związku, a z Pezz coraz mniej go łaczyło, gdy z nią zerwał, postanowili, że zostaną przyjaciółmi.

"Hazz, proszę, odbierz ten telefon, pozwól sobie wytłumaczyć" wyszeptałem gdy kolejny raz próbowałem się do niego dodzwonić. Nic z tego. Na pewno ma wyłączony telefon. To wszytko przeze mnie, czułem się okropnie. A co jeśli już nigdy nie będzie chciał ze mną rozmawiać? Naciągnąłem kołdrę na głowę i cicho zapłakałem.

- Louis? Jesteś tu? - usłyszałem jak Zayn wchodzi do mieszkania które razem wynajmowaliśmy. Nie odpowiedziałem. Nie chciałem z nim rozmawiać.

- Lou, co jest? Dalej nie odbiera od ciebie telefonów? - powiedział z troską Zayn, kiedy znalazł mnie zapłakanego w łóżku.

- Nie wiem co mam zrobić. Harry gdzieś wyjechał, tylko tyle dowiedziałem się od Seleny. Teraz już nawet nie mogę stać pod jego domem, z nadzieją, że wyjdzie.

- A może domyślasz się dokąd mógł pojechać? Ma jakąś rodzinę, przyjaciół?

- Nie, przecież wiesz że obaj jesteśmy z domu dziecka. Ma tylko dziadka.

Zayn usiadł na łóżku obok mnie i mocno mnie prztulił. Potrzebowałem tego. Cieszyłem się, że mam takiego przyjaciela, na którego zawsze mogę liczyć.

- Hmm, a może jest jakieś miejsce które Harry szczególnie lubi? Wyjeżdzał gdzieś na wakacje albo spotkał tam kogoś? Może było jakieś miejsce w którym czuł się bezpieczny i mógł spokojnie rozmyślać?

Zastanowiłem się. Tak, jest takie jedno miejsce. Sierociniec St. Joseph, drzewo nad rzeką, na którym wyryłem napis, obietnicę wiecznej miłości do Harry'ego. Żadne inne miejsce nie przychodziło mi do głowy.

- Już chyba wiem gdzie jest - uśmiechnąłem się do przyjaciela, wycierając ostatnią łzę, która płynęła po moim policzku.

***

*perspektywa Zayna*

Louis napisał mi, że jest właśnie w pociągu i jedzie do sierocińca, by odnaleźć Harry'ego. Mieliśmy iść razem do pracy, ale rozumiem że musiał tam pojechać. Ruszyłem w stronę klubu i gdy tylko wszedłem do środka, poszedłem się przebrać. Miałem na sobie czarną muszkę i krótkie, aż za krótkie, czarne spodenki. Wszedłem na bar, gdzie mogłem widzieć cały klub. Gdy muzyka zaczęła grać, zacząłem tańczyć na różne sposoby. Sam się zastanawiałem dlaczego zgodziłem się na pracę w klubie ale tu można naprawdę sporo zarobić, i to legalne. Nie tylko tańczyłem, ale i również robiłem drinki klientom. To była, powiedzmy, że moja przerwa. Klub był cały zapełniony. Ludzie się bawili, śmiali, tańczyli i pili. Sam napiłem sie drinka i znów stanąłem na barze. Tańczyłem i również obserwowałem kto wchodzi do klubu i kto wychodzi. Po chwili odderwalem wzrok od drzwi i gdy muzyka się zrobiła ciut wolniejsza, ja z powolniłem swoje taneczne ruchy. Spojrzałem na pewnego chłopaka. Jego twarz była znajoma. Serce skoczyło mi do gardła i przestałem na chwile tańczyć, stanąłem za barem i brałem kolejne zamówienia. Poznałem tego chłopaka. To był Liam! Podałem mu drinka i patrzyłem na niego.

-Liam! Co ty tu robisz?- powiedziałem, a raczej krzyknąłem by w ogóle coś usłyszał przez tą głośną muzykę.

- A ty co tu robisz? Przecież to klub dla gejów! - chłopak zmarszczył się i wskazał na drzwi, złapałem go za rękę i wyszliśmy szybko z klubu.

- No właśnie, klub dla gejów. Pracuję tu. A ty tak naprawdę co ty tu robisz? - patrzyłem mu głęboko w oczy i wypowiedziane przez jego słowa, zamurowały mnie. - Jestem tu ponieważ jestem gejem i ten klub jest moim ulubionym klubem. Serio tu pracujesz? Nie mogłeś sobie innej pracy znaleźć?

- Nie, nie mogłem. Tu jest wszystko legalne i dobrze płacą. I moja orientacja seksualna nie ma nic do tego.

- Ale tu pracują sami geje! Zayn, czy ja o czymś nie wiem? Co Perrie na to?

- Jestem biseksualny. Zerwałem z nią. Ponieważ czuje coś do kogoś innego...

Liam uniósł brwi i się przybliżył do mnie, poprawił moja muszkę i odszedł ode mnie.
_________________________________________________________________________________

Miałam dodać w sobotę, ale jakoś tak wszyło że jest dopiero dzisiaj xD Wybaczcie ;) Następny rozdział będzie może w środę. Ale tylko pod warunkiem że pod tym będzie co najmniej 12 komentarzy :D Więc czytajcie, komentujcie i motywujcie :)

czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 11

*perspektywa Louisa*

Z Harrym byliśmy umówieni na 15:30 pod kinem. Nawet nie wiem jaki film mieliśmy obejrzeć, ale właściwie nie miało to dla mnie znaczenia. Chciałam pójść z moim chłopakiem do kina, a nie ma film. Duża, ciemna sala pełna ludzi, a jednak można poczuć, że jest się tam samemu, że cały świat przestaje istnieć, zostają tylko myśli, marzenia i ukochana osoba na fotelu obok. Zawsze uwielbiałem tą magiczną atmosferę jaka panowała w kinie. Uśmiechnąłem się na widok chłopaka stojącego przy kasie i kupującego bilety. Nie podszedłem do niego od razu, chciałam się mu przyjrzeć, zobaczyć jak poprawia swoje loki opadające na czoło, jak uśmiecha się do kasjerki i odchodzi, jak staje w pobliżu wejścia do sali, wyjmuje telefon i sprawdza godzinę. Może to dziwne, ale dla mnie każdy jego ruch, każde spojrzenie, uśmiech, były świętością. Cieszyłem się, że wszystsko zaczyna się znowu układać. Wyprowadziłem się od Jacka i Eleanor. Szukałem teraz jakiejś uczciwej pracy i mogłem bez obaw spotykać się z Harrym. Dzisiaj po filmie, mieliśmy pójść do jego domu. Chciał mi przedstawić swoją przyjaciółkę, Selenę. Hazz zapytał mnie też, czy chciałbym poznać jego dziadka, ale powiedziałem mu, ze na razie to nie jest dobry pomysł. Bałem się, że nie będzie tolerancyjny i zabroni wnukowi spotykać się z chłopakiem. Harry nareszcie mnie zobaczył i podszedł, przerywając moje rozmyślania. Pocałował mnie delikatnie w usta i powiedział:

- Hey skarbie, długo tu stoisz? Zaraz zaczyna się film.

- Cześć Hazz, dopiero przyszedłem - uśmiechnąłem się - A właściwie jaki to film?

Chłopak wyjaśnił mi, że to jakaś komedia romantyczna. Mogłem się tego spodziewać, wiedziałem, że mój loczek uwielbia takie filmy. Ja wolałem filmy sensacyjne i horrory, ale z nim mogłem oglądać nawet bajkę dla dzieci, bo i tak, siedząc obok niego, nie potrafiłem skupić się na treści.

Po dwóch godzinach wyszliśmy z kina, trzymają się za ręce. Ludzie w Anglii są raczej tolerancyjni, więc nikt nie zwracał na nas uwagi.

- To dokąd teraz idziemy? - zapytałem Harry'ego, posyłając mu figlarny uśmiech. - Może zadzwonię do Zayna i zapytam czy zgodzi się wyjść z Liamem i Perrie na kilka godzin, wtedy mielibyśmy trochę czasu, żeby pobyć ze sobą sam na sam...

- Lou, ale ty jesteś niewyżyty, przecież mieliśmy pójść do mnie - zaśmiał się Harry.

- Eh, no dobrze. - powiedziałem zrezygnowany, ale zaraz się uśmiechnąłem, bo Hazz objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.

- Obiecuję, że następnym razem ty wybierzesz gdzie pójdziemy.

Dom dziadka Styles'a znajdował się niedaleko kina, więc po 15 minutach spaceru doszliśmy na miejsce. Po obu stronach ulicy stały rzędy bogatych, dużych domów, niektóre miały baseny i wielkie tarasy. Jak byłem mały, to często marzyłem, że kiedyś zamieszkam w takim domu. Ale teraz kiedy miałem przy sobie Harry'ego, mogłem mieszkać gdziekolwiek, a i tak wiedziałem, że będę szczęśliwy.

Weszliśmy do ładnie urządzonego salonu. Na kanapie przed telewizorem siedziała Selena, domyśliłem się, że to ona, bo tylko ona miała być w domu kiedy przyjdziemy.

- Hejka Sel - krzyknął do mnie Harry. Gdy podeszła pocałował ją w policzek. Poczułem lekkie ukłucie zazdrości, chociaż sam czasem całowałem tak El. "Są tylko przyjaciółmi" powtórzyłem sobie w myślach.

- Poznajcie się. To mój chłopak Louis, a to Selena.

- Miło mi cię poznać Lou. Dużo o tobie słyszałam i cieszę się, że nareszcie między tobą i Harrym jest dobrze.

Podalismy sobie ręce, a dziewczyna się do mnie uśmiechnęła. Muszę przyznać, że była ładna, nawet bardzo. Miała długie ciemne włosy i duże oczy. Ale oczywiście nie była tak śliczna jak mój Hazz.

Cały wieczór spędziliśmy rozmawiając, śmiejąc się i oglądając głupie komedie. Było naprawdę miło. Zjedliśmy razem kolację, a po 20:00 musiałem już wyjść, bo w każdej chwili mógł wrócić dziadek Harry'ego.

*miesiąc później*

*Perspektywa Harry'ego*

Wszytko co dobre, kiedyś się kończy. Było już tak fajnie, myślałem, że nic mnie z Louisem nie rozdzieli, że zawsze, mimo wszytko, będziemy razem. Pomyliłem się. Od dwóch tygodni coś zaczęło się między nami psuć. Na początku nie zwracałem na to uwagi, zachowanie Louisa tłumaczyłem tym, że szuka pracy i dlatego nie ma dla mnie czasu. Poza tym, nawet jak się spotykaliśmy, to on zachowywał się dziwnie, tak jakby coś przede mną ukrywał. Próbowałem z nim o tym porozmawiać, ale udawał, że wszytko jest w porządku. Czuję, że on mnie zdradza. Nie chciałem dopuszczać do siebie tej myśli, ale nie mogę się dłużej oszukiwać, szczególnie po tym co wczoraj przeczytałem. Spotkałem się z Lou w restauracji, na chwilę wyszedł do toalety, a telefon zostawił na stole i wtedy dostał SMSa. Wiedziałem, że nie powinienem tego czytać, ale jednak to zrobiłem. "Hey Lou, byłeś wczoraj świetny, mam nadzieję, że dzisiaj to powtórzymy ;) Zayn". W tym momencie poczułem jak mój uporządkowany świat się wali. Zdradza mnie. Z Zyanem. Dlaczego on mi to zrobił?! Łzy płynęły po moich policzkach, nie chciałem z nim rozmawiać, nie chciałem słuchać żadnych wyjaśnień. Ten sms mówił sam za siebie. Nie wiedziałem, że Zayn jest gejem, przecież miał dziewczynę... Wybiegłem z restauracji i wezwałem taxi. Pojechałem do domu, nie chciałem nawet rozmawiać z Sel, która zaraz gdy mnie zobaczyła, zaczęła pytać co się stało. To koniec. Nie mogę być z kimś kto mnie zdradza i okłamuje. Tylko dlaczego on to zrobił? Myślałem, że jest ze mną szczęśliwy...

Leżałem w łóżku, cała poduszka była mokra od moich łez. Louis próbował się do mnie dodzwonić, pisał SMSy, ale jak nawet nie chciałem ich przeczytać. Napewno domyślił się dlaczego wyszedłem, a jeśli jeszcze nie, to niedługo powinien to zrozumieć.

Dwa kolejne dni spędziłem w domu, udając chorobę. Nie chciałem iść w takim stanie do szkoły i nie chciałem spotkać Louisa, który stał codziennie po kilka godzin przed moim domem. Selena mówiła mi, że go widziała i że próbował z nią porozmawiać, zapytać co u mnie, ale ona nic mu nie mówiła... bo nic nie wiedziała. Nie chciałem z nikim rozmawiać o tym co czułem. Chciałem to wszytko przemyśleć, odpocząć. Postanowiłem, że muszę gdzieś pojechać, wyjść z domu, gdziekolwiek. Dziadek wyjechał gdzieś na kilka dni w interesach i miał wrócić dopiero w środę. A więc miałem dla siebie jeszcze dwa dni. Spakowałem plecak i napisałem krótki list do Seleny, żeby się o mnie nie martwiła. Już wiedziałem gdzie pojadę.
________________________________________________________________________________

No więc jest kolejny rodział, tylko mi terez nie narzekajcie, że znowu między chłopakami się psuje ;P Waszym zdaniem było zbyt sielankowo i przewidywalnie, więc postanowiłyśmy trochę namieszać w ich życiu ;) Rozdział jest trochę krótki, ale to dlatego, że chciałam przerwać w ciekawym momencie :D Czekamy na wasze komentarze :) Nowy rozdział dodamy w sobotę :D

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 10

Czułem na plecach oddech zbliżającej się śmierci. Nie no, trochę przesadziłem. Ale na serio się bałem. Jeśli ci przestępcy nas zobaczą, to nie wyjdziemy z tego cało. Odwróciłem się ze stachem.
- Louis! - krzyknąłem na widok mojego ukochanego. Z budynku wyszedł on i dwóch innych chłopaków. Gdy mnie zobaczył mocno mnie przytulił.
- Tak się bałem, że coś ci się stało - powiedziałem nadal wtulony w ramiona Lou. - Kocham cię. Nic ci nie zrobili?
- Też cię kocham Hazz. Wszystko jest w porządku, a odkąd się pojawiłeś jest jeszcze lepiej - uśmiechnął się do mnie, a ja przypomniałem sobie, że przecież nie jesteśmy sami. Dwóch chłopaków których nie znałem patrzyło na nas ze zdziwieniem i delikatnymi uśmiechami, Eleanor nie uśmiechała się wcale, była smutna i miała łzy w oczach.
- Poznajcie się - powiedział Lou, nie zwracając uwagi na El, która stanęła z boku. - To mój chłopak Harry, a to Zayn i Liam. Zayn pomógł nam uciec.
Uśmiechnąłem się do chłopaków, a oni do mnie.
- Chyba lepiej będzie jeśli stąd pójdziemy. Mogą nas tutaj zauważyć - powiedziałem.
- Tak, masz rację - powiedział Zayn. - Wy wracajcie do domu, a ja zawiozę Liama do szpitala. Lekarze powinni obejrzeć tą ranę.
- Ja już tam nie wrócę. Nie chcę więcej oglądać Jacka - powiedział Louis. Był zły i nie dziwiłem mu się. Po tym co zrobił mu brat El, nic dziwnego że nie chce już z nim mieszkać.
- Jeśli chcesz to możesz na kilka dni zatrzymać się u mojej dziewczyny. Ja też do niej pojadę. Na pewno się zgodzi.
- To ja już chyba wrócę do domu - w rozmowę wtrąciła się się Eleanor. - Lou, ja nic nie wiedziałam o tych narkotykach, brat nic mi nie mówił...
- Wierzę ci. Porozmawiamy o tym kiedyś. Zadzwonię do ciebie, jak sytuacja się uspokoi, wtedy się spotkamy - Louis uśmiechnął się do dziewczyny, która dzwoniła już po taxi.
Usiedliśmy na ziemi, czekając na samochód. Ustaliliśmy, że Louis, Zayn i Liam pojadą do szpitala, a później do mieszkania dziewczyny Zayna. Ja i El mieliśmy wrócić do swoich domów. Liam powiedział, że nie chce na razie wracać do siebie. Gdy taksówki przyjechały, pożegnałem się z moim chłopakiem i umówiliśmy się, że zadzwoni jutro i się spotkamy.


*perspektywa Louisa*
Gdy dotarliśmy do domu, Zayn od razu zaczął gadać z Perrie. - Hej kochanie, możemy tu z chłopakami nocować przez kilka dni? No jeśli nie masz nic prze...- Jednak Perrie mu przerwała. - Możecie tu nocować ile chcecie. Ja wyjeżdżam jutro z rodzicami do Nowego Jorku więc macie dom dla siebie! - uśmiechnęła się i pocałowała delikatnie Zayna i poszła do swojego pokoju.
Mój mózg już nie pracował. Jedyne co w tym momencie chciałem to się wykąpać i jak najszybciej zasnąć. Gdy się wykąpałem, napisałem SMSa do Harry'ego.

Do Curly (23:42)

"Tęsknię tak bardzo za tobą. Nie mogę się doczekać aż cię zobaczę i przytulę. Kocham cię x Twój Lou."

Odłożyłem telefon i położyłem się do łóżka. Dzieliłem pokój z Liam'em, który leżał na boku i patrzył w ścianę. - Wszystko okej Liam? - spytałem gdy do niego podchodziłem, jednak ten nie odpowiedział tylko się skulił i udał ze śpi. Zrezygnowany wróciłem do swojego łóżka i próbowałem zasnąć.
Następnego dnia obudziłem się przez upadek szkła. Jęknąłem niezadowolony i wstałem po czym poszedłem do łazienki się odświeżyć. Zszedłem na dół i zobaczyłem Zayna, Perrie i Liama. Liam siedział przy stole i pił kawę. Zayn i Perrie stali w kuchni i przytulali się do siebie. Zrobiłem sobie kawy i dołączyłem do Liama, który bawił się kubkiem nie patrząc na mnie, ani na przytulającą się parę. Pisałem kilka SMSów z Harrym i umówiłem się na godzinę 15. Perrie się pożegnała i wyszła do pracy. Ku mojemu zdziwieniu Liam zaczął się inaczej zachowywać. W trójkę udaliśmy się do salonu i Liam siadł od razu obok Zayna. Zaczęliśmy oglądać jakiś film który był cholerny nudny ale musiałem to z nimi oglądać. Zbierała się 15 więc zacząłem się szykować.

***
Zayn wyciągnął kieliszki i czerwone wino. Nie mogłem od niego oderwać wzroku.
Miał coś w sobie co go przyciągało. Nalał nam wina i napiliśmy się. Louis zapewne zostanie na noc u Harry'ego więc ten wieczór był tylko dla nas. Boże.. Ogarnij się Liam! Nie jesteś gejem. Nie możesz być gejem. Skarciłem się w myślach ale nadal się wpatrywałem w jego usta. Westchnąłem cicho i oparłem się o kanapę. Niepewnie odgarnąłem jego włosy z czoła a on się dziwnie na mnie spojrzał.
- To co my będziemy robić przez ten cały wieczór? - spytał mnie nagle gdy byłem za bardzo skupiony na jego bliznach.
- Nie mam pojęcia Zayn. Ja chyba pójdę się wykąpać. - odpowiedziałem szybko
- Ale daj mi sprawdzić twoja ranę! Nie puszczę cię pod prysznic! - oblizałem dolna wargę i poczułem smak czerwonego wina które przed chwilą wypiłem.
Nie zdążyłem nic odpowiedzieć bo Zayn podwinął mi bluzkę i zaczął patrzyć na zabandażowane miejsce.
- Oh Liam, ja bym uważał z kąpielą.- zakrył mój bandaż/plaster i przejechał palcem po moim podbrzuszu. Poczułem ciarki i spojrzałem na niego.
- Będę uważał Zayn. - uśmiechnąłem się lekko i wstałem po czym udałem się do łazienki.
Zamknąłem się na klucz i zacząłem się rozbierać. 'Liam. Nie myśl o nim. Nie myśl! On ma dziewczynę a ty nie jesteś gejem.'- wmawiałem to sobie co chwile ale jednak nie mogłem przestać o nim myśleć. Kąpiel minęła szybko i wyszedłem z łazienki. Poszedłem do salonu w samym ręczniku i wziąłem swój telefon i poszedłem do swojego pokoju.
- A ty dokąd?- usłyszałem za plecami i obróciłem się.
- Jestem zmęczony, idę się położyc.- położyłem się na boku i zamknąłem oczy.
Po chwili poczułem ciepło i uścisk.
- Chyba nie chcesz spać sam co? Jest dość zimno.- westchnąłem i obróciłem się. - Dobrze, ale tylko dzisiaj.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc, kolejny rozdział napisany :D Mam nadzieje ze wam sie spodoba! Dzisiaj ja (Patrycja) dodaje rozdział! Jeśli macie jakieś pytania lub uwagi to zapraszam na mój ask i twitter. (linki są po prawej stronie bloga :). Następny rozdział będzie jak najszybciej i bardzo prośimy o komentarze :) To bardzo motywuje!
 

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 9

Po 20 minutach samochód się zatrzymał. Wyjrzałem przez szybę. Pierwsza moja myśl, gdy zobaczyłem zniszczony, opuszczony budynek, to że kierowca pomylił adres.

- To na pewno tutaj? - zapytałem podejrzliwie.

- Taki pan podał adres. - odpowiedział taksówkarz monotonnym, zmęczonym głosem.

Wręczyłem mu banknot i wysiadłem. Rozejrzałem się. Była to zdecydowanie jakaś biedna, zaniedbana część miasta. W takich miejscach jak to, załatwia się różne brudne interesy. Nie miałem już złudzeń, że ta przesyłka to coś legalnego. Dlaczego pozwoliłem się w to wmieszać?! Byłem na siebie zły. Spojrzałem jeszcze raz na kartkę z adresem. Tak, to tutaj.. Budynek wyglądał na opuszczony magazyn. Zapukałem w duże metalowe drzwi. Po chwili otworzył mi jakiś facet, wyglądający na 30 lat. Ruchem głowy pokazał mi, że mam wejść. W środku wcale nie wyglądało lepiej niż na zewnątrz.

- Mogłem się tego spodziewać, że Jack stchórzy - powiedział zachrypniętym głosem mężczyzna którego na początku nie zauwążyłem. Stał oparty o jedną ze ścian i palił papierosa. Gdy podszedł bliżej zobaczyłem, że ma wytatuowane ręce i dużą bliznę na twarzy. - Mówiłem mu, że tym razem sam ma przyjechać z paczką. Już od dawna probuje nas oszukać i teraz nadszedł czas żeby za to zapłacił - uśmiechnął się pogardliwie.

Nawet nie wiedziałem o co mu chodzi. Zaczynałem się na prawdę bać. Chciałem jak najszybciej oddać im tą paczkę i stąd odjechać.

- Proszę to dla pana. To ja już pójdę... - powiedziałem niepewnie, położyłem kartonik na stoliku i odwróciłem się w stronę drzwi.

- Nie tak szybko - powiedział facet z blizną. - Mark, Zayn! Zaprowadźcie naszego gościa do.. hmm.. poczekali i przypilnujcie żeby grzecznie poczekał aż Jack do nas przyjedzie - zwrócił się do trzydziestolatka który mnie tutaj wpuścił oraz do młodego bruneta który stał za nim. - Jeśli twój szef nie pojawi się tutaj jutro do 14:00, zabijemy cię - powiedział do mnie z uśmiechem który nie pasował do sytuacji.

Miałem ochotę krzyczeć, płakać, uciec stąd, ale wiedziałem, że to nie ma sensu. Nikt by mnie nie usłyszał, a mogłem tym tylko pogorszyć swoją sytuację. Pomyślałem o Harrym, o tym że jeszcze kilka godzin temu był przy mnie, że byłem szczęśliwy, a teraz zamiast się z nim spotkać, wplątałem się w jakieś porachunki mafi. Nienawidziłem brata Eleanor za to, że nie powiedział mi że to coś niebezpiecznego, nielegalnego. Dlaczego sam nie zawiózł im tej cholernej paczki?!

Mark i Zayn złapali mnie za ręce i chociaż próbowałem stawiać opór, zaprowadzili mnie do jakiegoś pomieszczenia. Było mniejsze od tego w którym poznałem ich szefa, a także dużo ciemniejsze. Światło docierało tutaj tylko przez małe okienko przy suficie i oświetlało brudne ściany z których odpadała szara farba. Wyglądało to jak sceneria z jakiegoś filmu kryminalnego, w którym mafia przetrzymuje zakładników. Miałem nadzieję, że Jack szybko przyjedzie. Ale czy on w ogóle zamierzał się tutaj pojawić?

Posadzili mnie na krześle, związali i wyszli. Po chwili dostrzegłem, że nie jestem sam w tym pomieszczeniu. W rogu pokoju, również przywiązany do krzesła siedział pobity chłopak. Miał chyba jakaś ranę na brzuchu bo bardzo krwawił. Zobaczył, że mu się przyglądam.

- Hej, jestem Liam. - powiedział.

- Hej. A ja Louis. Długo cię tu trzymają?

- Prawie tydzień - skrzywił się z bólu. - Mój ojciec i tak nie zapłaci żadnego okupu. Mówiłem im to, ale nie chcą mnie słuchać. A ja wiem, że on ma gdzieś to co się ze mną stanie. Dla niego nawet lepiej by było gdybym umarł...

- Nie możesz tak myśleć. Na pewno mu na tobie zależy - próbowałem go jakoś pocieszyć, ale chyba go nie przekonałem, bo uśmiechnął się smutno i powiedział:

- On nigdy nie traktował mnie jak syna. Jest prezesem dużej firmy, zależy mu tylko na kasie. Zarabia bardzo dużo, ale ciągle mu mało, dlatego zajął się też handlem narkotykami. Właśnie przez to mnie porwali, szantażują go, że jeśli im nie zapłaci, to ujawnią mediom, że znany biznesmen jest dilerem. Ale mój ojciec wie, że tego nie zrobią, bo nie mają za dużo dowodów. Jest gotowy zaryzykować moje życie...

Siedzieliśmy w milczeniu przez około godzinę. A może to było piętnaście minut? Gdy nic nie można zrobić, czas mija wyjątkowo wolno. Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł jeden z tych facetów którzy mnie wprowadzli, chyba miał na imię Zayn. Nie wyglądał na przestępcę. Podszedł bez słowa do Liama, wyjął z kieszeni bandaż i opatrzył jego ranę na brzuchu.

- Wszytko okej? - zapytał cicho i z troską w głosie.

- Tak, dziękuję - odpowiedział Liam.

Ciemnowosy chłopak podszedł teraz do mnie i przedstawił się i zapytał czy jestem głodny, albo czy chce mi się pić. Zdziwiło mnie jego zachowanie, pracował przecież dla dilerów narkotyków, nie powinien być taki... miły. Powiedziałem, że nic nie potrzebuję, więc odszedł w kierunku drzwi, ale nie wyszedł, tylko usiadł na trzecim krześle, które stało przy ścianie. Postanowiłem go o coś zapytać, chociaż trochę się bałem.

- Kiedy nas stąd wypuścicie? Nic wam nie zrobiliśmy, ja nawet nie wiedziałem co jest w tych paczkach które Jack kazał mi roznosić!

- Wierzę ci. Ale mój wujek nie. Nie podoba mi się to co on robi, ale nie mogę mu tak po prostu powiedzieć, żeby was uwolnił. Chcę wam pomóc, naprawdę.. - powiedział to smutnym głosem, w którym wyczułem szczerość.

- On nie kłamie. Na prawdę bardzo mi pomagał przez te kilka dni. Gdyby nie on to wczoraj pewnie by mnie zabili - powiedział do mnie Liam i z wdzięcznością uśmiechnął się do Zayna.

- Ta rana w brzuchu jest poważna. Powinieneś pojechać do szpitala, jeśli twój ojciec szybko nie zapłaci tego okupu to się wykrwawisz - Zayn chyba na prawdę martwił się o zdrowie rannego chłopaka.

- Przecież wam mówiłem, że nie zapłaci. Dla niego nie ma znaczenia to czy umrę. Mam dużą rodzinę, ale oni nigdy mnie nie rozumieli. Nie potrafili zaakceptować tego, że nie chcę w przyszłości pracować w firmie ojca. Ale ja się nie poddam, chcę śpiewać. Tylko muzyka ma dla mnie sens. Właściwie to nikogo nie interesuje to czy umrę. Wszyscy mają mnie gdzieś. - po policzku Liama spłynęła łza. Było mi go szkoda.

- Przestań. - powiedział Zayn. - Nie wszyscy. Może nie znamy się jakoś długo, ale nie pozwolę ci umrzeć. Dzisiaj wieczorem stąd uciekniemy. - w jego głosie słychać było determinację.

Bardzo mnie zaskoczył. Nie był zły, był raczej bardzo dobry i nie pasował do tego miejsca. Po chwili zastanowienia odpowiedział nam swój plan. Miał nas wyprowadzić tylnym wyjściem, kiedy jego wujek pojedzie do domu. Zayn chciał uciec z nami, wiedział że gdyby pozwolił nam samym uciec, to miałby problemy. Poza tym już od dawna planował żeby rozpocząć normalne, uczciwe życie.

*perspektywa Harry'ego"

Siedziałem w parku już ponad trzy godziny. Louis nie odbierał telefonu, nie odpisywał na sms-y. Zaczynałem się martwić. Przecie to on zaproponował spotkanie, więc na pewno planował się tu pojawić. Może coś mu wypadło? Nagle poczułem wibracje telefonu. Przyszedł sms. Od Lou.

(17:40) od BooBear

"Louis wyjechał 3 godziny temu zanieść jakąś paczkę. Mój brat mu kazał. Telefon zostawił w domu, myślę, że powinien już dawno wrócić. Martwię się o niego :( Mój brat też jakoś dziwnie się zachowuje ale nic nie chce mi powiedzieć. - Eleanor."

Teraz to już naprawdę się martwiłem. Co się dzieje z moim Louisem? Może miał wypadek? Nie chciałem nawet o tym myśleć. Szybko odpisałem do El.

(17:44) do BooBear

"Spotkajmy się za 15 minut pod twoim domem. Ja też się martwię. Musimy go znaleźć! Spróbuj wypytać brata gdzie Lou miał zawieźć tą przesyłkę. - Harry."

Szybko pobiegłem na umówione miejsce. El już na mnie czekała. Miała łzy w oczach i wtedy zrozumiałem, że ona też go kocha. Nie traktowała tego tylko jak przyjaźń. Był dla niej ważny, bardzo ważny. Poczułem się zazdrosny, ale teraz nie miało to znaczenia. Musieliśmy połączyć siły, żeby znaleźć Louisa.

- Jack mi wszytko powiedział. Przysięgam, że o niczym nie wiedziałam, inaczej nie pozwoliłabym żeby Lou dla niego pracował - dziewczyna wybuchnęła płaczem. Przytuliłem ją i zapytałem o co chodzi. - Jack jest dilerem, handluje narkotykami, a teraz jakaś mafia chce go zabić, bo próbował ich oszukać. A on zamiast zgłosić to na policję, wysłał go nich Louisa.

Poczułem jak miękną mi nogi, a przed oczami pojawiają się czarne plamki. Musiałem oprzeć się o płot, żeby nie zemdleć. Łzy płynęły po moich policzkach. Tak bardzo bałem się, żeby nic mu się nie stało. Wierzyłem, że Eleanor nic o tym nie wiedziała, ale i tak byłem na nią zły. Mieszkała z nimi przez tyle czasu i nie zauważyła w co bawi sie jej brat?! Muszę coś zrobić. Muszę uratować mojego chłopaka. Nawet jeśli to mnie ma zabić mafia, zamiast niego.

- Masz ten adres pod który pojechał? - zapytałem dziewczynę.

- Tak. - podała mi kartkę na której drobnym pismem napisała adres. - Powinniśmy pójść na policję.

- Nie. Nie ma na to czasu. Mogą go zabić w każdej chwili - powiedziałem połykając łzy. Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem po taxi.

Minęło pół godziny i byliśmy na miejscu, przed jakimś opuszczonym magazynem. Właśnie ktoś z niego wychodził, jakiś facet z blizna. Schowaliśmy się z Eleanor, za jakimiś kartonami które stały niedaleko wejścia i czekaliśmy aż odjedzie. Po chwili usłyszeliśmy jak za nami otwierają się drzwi. Kurwa! Już po nas. Zaraz nas znajdą i zabiją.
______________________________________________________________________________
Bardzo przepraszam, że dodaję ten rozdział dopiero dzisiaj, ale jestem chora. Wczoraj miałam gorączkę i nie miałam jak dokończyć tego rozdziału. Mam nadzieję że wam się spodoba :) Jest trochę dłuższy od poprzednich ;) I mam jeszcze do was pytanie miśki :D Pod poprzednim rozdziałem ktoś napisał 4 komentarze, wiem, że była to jedna osoba (wystarczy spojrzać na godziny dodania), więc kochany czytelniku, powiedz mi kim jesteś, ujawnij się xD Bo chcę ci podziękować. To bardzo miłe zobaczyć, że komuś aż tak bardzo zależy żebym szybcej dodała następny rozdział :) Teraz również bardzo prosze o komentarze, bardzo mnie to motywuje <3

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 8

Eleanor była ładna i wydawała się być miła. Jednak nie podobał mi się sposób, w jaki patrzyła na Louisa. Widziałem w jej oczach zaskoczenie, a zarazem ból i zazdrość gdy mnie zobaczyła. Czułem, że mnie nie polubiła. A co jeśli ona coś czuje do mojego Lou? Wolę o tym nie myśleć...
Zegar wskazał godzinę 14:00 co oznaczało, że musze się już zbierać, bo zaraz starszy brat Eleanor przyjdzie do domu. Nie mógł mnie oczywiście zobaczyć bo Lou miałby kłopoty... Wymieniliśmy się numerami telefonów i pożegnaliśmy się długim uściskiem i pocałunkiem.

***
Gdy wszedłem do domu dziadka Styles'a, który był zarazem i moim domem, od razu moim oczom ukazała się Selena.

-Harry! Gdzieś ty do cholery był! Martwiłam się o ciebie! Wyszedłeś na pięć minut do sklepu, a nie było cię cały dzień i noc!

Uśmiechałem się cały czas, nie tylko z powodu złej miny Seleny, ale też z wspomnień z zeszłego dnia. Selena wiedziała o Louis'ie, już na początku naszej znajomości wszystko jej opowiedziałem.

- Byłem w sklepie i nie uwierzysz co się stało! Zobaczyłem Louisa! Na początku nie byłem pewien czy to on, przecież nie widzieliśmy się od roku, ale go od razu rozpoznałem. No i tak mi dzień zleciał Sel. Długo rozmawialiśmy, wyjaśniliśmy sobie wszytko. Wiesz, że on myślał, że jesteś moją dziewczyną i dlatego się nie odzywał? Nocowałem u niego wiec nie musisz się martwić. Przepraszam, że nie kupiłem tych czekolad ale wybacz mi, miałem inne myśli w tamtej chwili.. - uśmiechnąłem się tajemniczo.

Selena patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Sam nie wierzę, że go spotkałem ale widocznie taki był los.
Poszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Dostałem sms'a od Lou.

(15:34) od BooBear
"Hej Sweetcheeks :) masz ochotę się spotkać za pół godziny w parku? x Twój Lou"

Uśmiechałem się jak głupi w ekran telefonu i szybko odpisałem:

(15:36) do BooBear
"Hej Boo :) pewnie ze chcę! Do zobaczenia x Twój H."

Szybko wstałem z łóżka i zacząłem przeszukiwać szafę. Musiałem ładnie wyglądać dla swojego chłopaka. "Swojego chłopaka" jak to ładnie brzmi... Nigdy nie miałem szansy by te słowa wypowiedzieć. Teraz w moich myślach brzmią pięknie.
Ubrałem szybko najładniejsze ciuchy i użyłem swoich ulubionych perfum. Powiedziałem Selenie, że wychodzę i udałem się w stronę parku.


 
*perspektywa Louisa*

Harry wyszedł o 14:00, minęła minuta, a ja już za nim tęskniłem. To było trochę dziwne, ale podobno zakochani tak już mają. Chciałem znowu poczuć go w swoich ramionach, pocałować i powiedzieć jak bardzo go kocham. Był dla mnie najważnejszy.
Siedziałem na kanapie i myślałem o moim ukochanym, a Eleanor sprzątała w kuchni. Przypomniałem sobie, że nawet nie zapytałem jak jej poszło na castingu.

- El, jak tam było? Dostałaś jakąś rolę? - zapytałem z uśmiechem.

- Niee, znowu powiedzieli że się odezwą. Zawsze słyszę to samo, a jeszcze nigdy nie zadzwonili - powiedziała przygnębionym głosem. Była bardziej smutna niż po poprzednich nieudanych castingach, ale nie chciałem jej wypytywać o co chodzi.

- Nie przyjmuj się. Zobaczysz, że jeszcze spełnisz swoje marzenia i będziesz sławna - odpowiedziałem i przytuliłem ją.

- Może masz rację... Ale na razie nie jestem sławna i muszę zrobić dla was jakiś obiad - uśmiechnęła się delikatnie.

Wróciłem do salonu i z kieszeni wyciągnąłem telefon. Chciałem napisać sms'a do Harry'ego i umówić się z nim. Założę się, że mój chłopak tęsknił za mną tak samo, jak ja za nim.

(15:34) od BooBear
"Hej Sweetcheeks :) masz ochotę się spotkać za pół godziny w parku? x Twój Lou"

Po dwóch minutach dostałem odpowiedź

(15:36) do BooBear
"Hej Boo :) pewnie ze chcę! Do zobaczenia x Twój H."

Uśmiechnąłem się i już chciałem wyjść na umówione miejsce i tam poczekać, ale do domu wrócił Jack.

- Siema! Jak tam ci minął wczorajszy dzień? Pewnie tęskniłeś za moją siostrzyczką - powiedział do mnie z szerokim uśmiechem.

Oczywiście nie mogłem powiedzieć mu prawdy, że o El nie pomyślałem nawet przez chwilę, bo byłem z moim chłopakiem. Musiałem udawać, że jestem w niej bardzo zakochany. Zaczynałem żałować, że zgodziłem się go okłamywać, nie wiedziałem kiedy uzbieram dość kasy żeby się od nich wyprowadzić i znaleźć inną pracę.

- Jasne, bardzo tęskniłem - uśmiechnąłem się. - Ale teraz muszę wyjść i coś załatwić. - powiedziałem z nadzieją, ze nie zapyta o co chodzi.

- Właśnie chciałem ci powiedzieć, żebyś zawiózł paczkę pod ten adres - podał mi niezbyt duże pudełko i karteczkę z zapisanym adresem.

- Mogę to zrobić później? - nie mogłem przecież wystawić Harry'ego, a poza tym miałem już dosyć tych podejrzanych interesów które prowadził Jack.

- Nie. To pilne i ważne. Powiedziałem, że za 30 minut ktoś ode mnie zawiezie paczkę. Musisz to załatwić.

- A ktoś inny nie może pojechać?

- Powiedziałem, że ty to masz zrobić! Jeśli coś ci nie pasuje to poszukaj sobie innej roboty! - krzyknął.

Ten jego wybuch trochę mnie wystraszył, nigdy wcześniej nie zachowywał się tak agresywnie. Postanowiłem, że to będzie ostatnie zlecenie jakie wykonam, a od jutra zacznę szukać nowej, bardziej legalnej pracy. Zamówiłem taksówkę i szybko wyszedłem z domu. Musiałem się spieszyć, jeśli za pół godziny miałem być na miejscu. Gdy byłem już w samochodzie, chciałem napisać sms'a do Hazzy, że nie mogę się z nim spotkać. Cholera! Zostawiłem telefon na stole! Nie mogłem już po niego wrócić.. trudno, może Harry mi wybaczy. Źle czułem się z tym, że tak go potraktowałem. Pewnie teraz czeka na mnie w parku i myśli że zapomniałem o naszej pierwszej oficjalnej randce.
_______________________________________________________________________________

Witajcie kochani! :D Nie było 17 komentarzy pod poprzednim rozdziałem, więc ten jest dopiero dzisiaj... ale jeśli teraz uda wam się do środy nabić chociaż 15, to dodam rozdział 9, w którym będzie ciekawie... :D Nie proszę was o żadne "kreatywne" komentarze (chociaż z takich najbardziej się cieszę i jestem za nie wdzięczna), wystarczy tylko jeśli napiszecie, że przeczytaliście i czekacie na next :)

Libster Blog Award

Bardzo dziękujemy za nominację Edzi. oo :) I zapraszam na jej bloga http://vampirestoown.blogspot.com/


Czym jest LBA ?

"Nominacja do Libster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" .Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia .Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała.Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.Nie wolno nominować bloga, który cię nominował ".
 
 
1.Ulubiona pora roku?
Justyna: Wiosna,  Patrycja: Lato
2.Co cie inspiruje do pisania?
Justyna: niektóre piosenki oraz komentarze od czytelników :)  Patrycja: motywacja od czytelników.
3.Ulubiony blog?
Justyna: Give Me Your Time i Different - Harry Styles Fanfiction  Patrycja: nie wiem
4.Masz twittera?
Justyna: Tak, @69_with_batman  Patrycja: Mam, @nandotastic
5.Uważasz,że pisanie długich notek jest sensowne, czy nie?
Justyna: Myślę, że lepiej czasem dodać krótkie, ale częściej ;)  Patrycja: Niektóre powinny być krótkie
6.W twojej miejscowości wybuchła epidemia zombie.Czym będziesz się bronić?
Justyna: "Avada Kedavra" i po kłopocie xD  Patrycja: kołdrą ;D
7.Masz najlepszą przyjaciółkę?
Justyna: tak,  Patrycja: niestety nie
8.Co cenisz w człowieku najbardziej?
Justyna: Szczerość, poczucie humoru, uczciwość   Patrycja: Szczerość
9.Jakie jest twoje największe marzenie?
Justyna: Mam dużo marzeń, jednym z nich jest koncert One Direction w Polsce :)  Patrycja: Pomagać ludziom
10.Pisząc opowiadania, wcielasz charakter kolegi/ koleżanki w jakąś postać?
Justyna: Czasem tak, często też zastanawiam się jak ja bym się zachowała w danej sytuacji.  Patrycja: Tak, czasami
11.Czy masz jakiś życiowy cel?
Justyna, Patrycja: Być szczęśliwym.
 
Blogi które nominujemy:
10.
11.
 
Pytanka do nominowanych:
1. Ile masz lat?
2. Lubisz czytać książki? Jeśli tak, to jakie?
3. Jesteś osobą towarzyską czy raczej typem samotnika ?
4. Co zazwyczaj robisz w deszczową pogodę ?
5. Gdyby ktoś napisał Twoją biografię, jak brzmiałby jej tytuł?
6. Jaka osoba zna Cię lepiej niż ktokolwiek inny?
7. Uważasz siebie za osobę wrażliwą?
8. O czym myślisz przed snem?
9. Masz swoje ulubione cytaty, życiowe motto? 
10. Wolisz mieć wszystko zaplanowane czy raczej podejmujesz spontaniczne decyzję?
11. Jesteś osobą cierpliwą ?

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 7

- To co będziemy robili? - spytałem, chociaż dobrze domyślałem się jakie ma plany. - Może będziesz chciał mi opowiedzieć coś o swojej dziewczynie? - chciałem się z nim trochę podrażnić, tak naprawdę wierzyłem że nic między nimi nie ma. - Jak się poznaliście, czy już przedstawiła cię swoim rodzic... - nie dokończyłem, bo Louis przerwał mój monolog namiętnym pocałunkiem.

- Przestań Hazz - szepnął mi po chwili na ucho. - Kocham tylko ciebie. Wiesz, że jesteś bardzo seksowny, kiedy próbujesz udawać zazdrość. - roześmiał się cicho, a we mnie obudziło się pożądanie. Nie miałem żadnych wątpliwości, że chcę to z nim zrobić, tu i teraz. Lou delikatnie przejechał językiem po moich wargach.

Nasze ubrania były przemoczone od deszczu, spojrzałem na mokry t-shirt Louisa, który opinał jego mięśnie i poczułem ochotę żeby go z niego zdjąć. On jest taki seksowny i to jak na mnie patrzy.. mmm... Nie przestając zachłannie całować mojego chłopaka, zdjąłem szybko jego koszulkę i rzuciłem ją gdzieś na podłogę. Już kilka razy widziałem go bez koszuli, ale teraz to było dla mnie całkiem nowe doznanie. Jego ciało było takie... doskonałe. Lou przycisnął mnie do ściany i zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi. Nasze przyspieszone oddechy przeplatały się z cichymi westchnieniami. Chłopak na chwilę się ode mnie oderwał, zdejmując moją koszulkę. Spojrzał na moje krocze, zarumieniłem się bo na pewno zobaczył moją rosnącą erekcję. Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku kanapy. Lou usiadł na mnie okrakiem i zaczął całować mnie po szyi, ramionach, torsie... Czułem na sobie jego ciepły oddech i zwinny język. Po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz. Samymi pocałunkami i pieszczotami doprowadzał mnie na granicę. Louis rozpiął pasek w moich spodniach i rozporek. Już po chwili siedziałem w samych bokserkach, ale miałem nadzieję że szybko się ich pozbędę. Jednak mój chłopak miał inne plany. Zdjął też swoje spodnie i teraz siedział na mnie tak, że nasze penisy się dotykały. Oddzielała je tylko cienka warstwa materiału bokserek. W jego oczach widziałem pożądanie. Zaczął wykonywać biodrami okrężne ruchy, tak, że mój członek stawał się coraz bardziej nabrzmiały. Ułożyłem swoje dłonie na jego biodrach i przyciągnąłem jeszcze bliżej siebie. Lou wplótł palce w moje loki i znów złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Był on bardzo namiętny, ale nie brutalny. Jego wargi były takie miękkie, pełne i ciepłe. Delikatnie przesuwałem ręce po jego plecach, badając każdy centymetr kwadratowy delikatnej skóry.

*Perspektywa Louisa*

Położyłem się. Teraz to Harry usiadł na mnie. Nachylił się nade mną i zaczął mnie namiętnie całować, a po chwili nieśmiało schodził coraz niżej. Gdy zataczał językiem kółka na moich sutkach, cicho jęknąłem. Chyba spodobało mu się to jak działają na mnie jego pieszczoty i coraz odważniej całował moje ciało. Czułem narastające podniecenie. Gdy jego język zawędrował w okolice mojego podbrzusza, poczułem że jeśli zaraz nie przestanie to dojdę!

- Hazz, rozbierz mnie wreszcie! - wyszeptałem rozkazująco

- Spokojnie kochanie, zaraz zajmę się twoim maluszkiem - uśmiechnął się figlarnie i zaczął zębami zdejmować moje bokserki.

Gdy pozostałem bez bielizny, Harry położył się obok mnie i delikatnie przygryzł moje ucho. W tym czasie jego dłoń zacisnęła się na moim penisie. Jęknąłem cicho, gdy jego palce powoli przesuwały się po moim członku. Harry schodził coraz niżej składając pocałunki najpierw na mojej szyi, obojczykach, później przejechał językiem po mojej klatce i biodrach. Jęczałem z każdą chwilą głośniej i wypychałem biodra w górę. Chciałem poczuć jego usta na moim penisie. Harry najpierw go polizał, a później mocno zassał. Było mi tak cholernie dobrze. Już prawie doszedłem, lecz po chwili Harry wyciągnął go z ust i złożył kilka delikatnych pocałunków. Jak on mógł przerwać w takim momencie?! Teraz to ja chciałem przejąć inicjatywę.

- Jesteś bardzo niegrzeczny Harry - podniosłem się i klęknąłem z nim, a on zrozumiał na co mam ochotę i nic nie mówiąc nachylił się do przodu. Porozumiewaliśmy się bez słów. Przycisnąłem swoją klatkę piersiową do jego pleców. Wszedłem w niego szybko, całą długością. Wiedziałem, że to go boli, ale jednocześnie czułem że pragnie tego tak samo jak ja. Harry głośno krzyczał moje imię, a ja poruszałem rytmicznie biodrami, jednocześnie przesuwając dłonią po jego nabrzmiałym penisie. Chwilę potem oboje doszliśmy jednocześnie.

- Kocham cię, tak bardzo - wyszeptał Harry kładąc się obok mnie, bardzo blisko, tak, że nasze ciała stykały się na całej powierzchni.

- Ja ciebie też - powiedziałem i złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach. - Musimy to robić częściej - powiedziałem śmiejąc się. On też się roześmiał i mocno do mnie przytulił. Byliśmy bardzo szczęśliwi, ale jednocześnie zmęczeni, więc po chwili zasneliśmy.

***

O świcie obudziły mnie promienie słońca. Uśmiechnąłem się czując w moich ramionach najwspanialszego chłopaka na świecie. Spojrzałem na jego lśniące loki, piękne powieki zakończone długimi rzęsami. Był idealny. Pocałowałem go delikatnie w czoło. Hazz uśmiechnął się przez sen.

Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś będę tak szczęśliwy. Było doskonale, chciałem już codziennie budzić się się przy moim chłopaku. Chciałem zrobić dla niego śniadanie, ale jednocześnie nie chciałem opuszczać łóżka. Wiedziałem że ucieszy się tak samo jak ja, gdy zobaczy mnie po przebudzeniu. Sięgnąłem pod poduszkę, zawsze trzymałem tam zeszyt w którym pisałem piosenki. Ostatnio dosyć długo po niego nie sięgałem, ale dzisiaj był wyjątkowy dzień i chciałem napisać piosenkę dla Harry'ego. Po dwudziestu minutach była gotowa, nawet muzyka sama układała się w moich myślach.

Hazz obudził się i uśmiechnął do mnie. Kochałem jego śliczne dołeczki w policzkach.

- Hey Lou, co tam piszesz? - spojrzał pytająco na mój notatnik.

- Zaraz ci pokażę - powiedziałem tajemniczo i poszedłem po gitarę, którą kupiłem za pierwsze zarobione pieniądze. Usiadłem na kanapie obok Hazzy, zacząłem grać i śpiewać:

Am I asleep am I awake or somewhere in between
I can’t believe that you are here and lying next to me

Or did I dream that we were perfectly entwined
Like branches on a tree, or twigs caught on a vine

Like all those days and weeks and months I tried to steal a kiss
And all those sleepless nights and daydreams where I pictured this
I’m just the underdog who finally got the boy
And I am not ashamed to tell it to the world
Truly, madly, deeply I am
Foolishly, completely falling
And somehow you kicked all my walls in
So baby say you’ll always keep me

Truly, madly, crazy, deeply in love with you
In love with you

Should I put coffee and granola on a tray in bed
And wake you up with all the words that I still haven’t said
And tender touches just to show you how I feel
Or should I act so cool, like it was no big deal

Wish I could freeze this moment in a frame and stay like this
I’ll put this day back on replay and keep reliving it ‘
Cause here’s the tragic truth, if you don’t feel the same
My heart would fall apart if someone said your name

Truly, madly, deeply I am
Foolishly, completely falling
And somehow you kicked all my walls in
So baby say you’ll always keep me
Truly, madly, crazy, deeply in love with you

I hope I’m not a casualty
I hope you won’t get up and leave
Might not mean that much to you
But to me it’s everything
Everything

Truly, madly, deeply I am
Foolishly, completely falling
And somehow you kicked all my walls in
So baby say you’ll always keep me
Truly, madly, crazy, deeply in love
With you
In love
With you
In love
With you

* perspektywa Harry'ego*

Gdy usłyszałem śpiew Louisa, łzy spływały po moich policzkach jak wodospad Niagara. Słyszałem kiedyś jak śpiewa, ale zatęsknilem się za tym. Za jego głosem, jego dotykiem, za NIM.. Zauważył moje łzy. Łzy szczęścia. Wytarł je i mocno przytulił. Nic innego się nie liczyło w tym momencie. Ale nadal bałem Się tej całej Eleanor i jej brata. Ze mi go odbiorą. On jest mój i na zawsze będzie mój. Nie pozwolę mu tak łatwo odejść. Ten rok był najgorszy z najgorszych. Ale mam go przy sobie. Mojego Lou... Wtuliłem się mocno i nie chciałem opuszczać jego objęc.

Gdy Lou poszedł wziąść prysznic, zszedłem na dół i zrobiłem śniadanie. Gdy do mnie dołączył, nie mogłem oderwać od niego oczu. Mokre kosmyki włosów opadały jego czoło. Gdy wziąłem pierwszy kęs jajecznicy, nagle w drzwiach pokazała się jakaś dziewczyna. Napewno to była Eleanor. Przywitała Się z Lou i spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Wstałem i się przedstawiłem.

- Jestem Harry- podałem jej reke po czym ona odwzajemniła uścisk.

- Eleanor. Louis dużo mi o tobie opowiadał, oczywiście same dobre rzeczy - uśmiechnęła się lekko i kontynuowała - Nie spodziewałam się ze się spotkacie.. No nic.. Musze jeszcze coś załatwic. -  powiedziała szeptem i wyszła z kuchni..

_____________________________________________________________________________

I jak wam się podoba? :D Długo zastanawiałam się czy dawać scenę +18, bo nie mam doświadczenia w pisaniu takiego czegoś xD Mam nadzieję, że nie jest tak źle i chociaż trochę wam się podoba :) Z drugiej części rozdziału jestem bardziej zadowolona, bo lubię pisać takie romantyczne sceny, a ostatnią perspektywę Hazzy, napisała Patrycja :)
Przy ostatnich rozdziałach jest trochę mniej komentarzy niż było wcześniej... no ale trudno, piszemy dla was, a nie dla komentarzy :) Mam nadzieję, że ten skomentuje chociaż 17 osób... bo wtedy dodam rozdział wcześniej :D

środa, 7 maja 2014

Rozdział 6

Stałem jak wariat i nie wierzyłem własnym oczom. Minął rok odkąd ostatni raz go widziałem, ale nie miałem wątpliwości, że to on. Mój Louis.

- Lou? To naprawdę ty?!

Byłem tak szczęśliwy, chciałem rzucić mu się na szyję, przytulić najmocniej jak potrafiłem i już nigdy nie wypuszczać go z ramion! Ale coś w jego spojrzeniu mnie zaniepokoiło i powstrzymało od zrobienia tego. Sposób w jaki na mnie patrzył, był co najmniej dziwny. W jego oczach dostrzegłem przede wszystkim zaskoczenie ale także smutek i złość. Co się stało? Nie poznał mnie? Nagle bez słowa odwrócił się i chciał odejść. Złapałem go za rękę i przytrzymałem.

- Louis! O co chodzi? Dlaczego po wyjściu z sierocińca się ze mną nie skontaktowałeś? Wiesz jak ja się czułem przez ponad rok? Myślałem o tobie każdego cholernego dnia! Bałem się że już się nie zobaczymy, moje życie nie miało sensu. Teraz się spotykamy przez przypadek, a ty bez słowa chcesz odejść?! - miałem łzy w oczach i widziałem, że Lou też zaraz się rozpłacze. Dlaczego on się tak zachowywał?!

- Serio?! Tak za mną tęskniłeś, że postanowiłeś znaleźć sobie dziewczynę? Widziałem was! W dniu kiedy opuściłem sierociniec przyjechałem pod twój dom, a ty obściskiwałeś się z nią w ogrodzie! Piękna z was para, pewnie dziadek jest zadowolony że masz taką ładną dziewczynę! - wykrzyczał mi to prosto w twarz, nie powstrzymywał przy tym łez, które płynęły po jego policzkach. - Życzę wam szczęścia. - powiedział już spokojnie i bez sarkazmu.

Widział mnie z Seleną. Jak przez mgłę przypomniałem sobie tamten dzień. Może miał rację, dla kogoś kto stał z boku mogliśmy wyglądać na parę. Ale przecież nigdy nie łączyło mnie z nią nic poza przyjaźnią.. Muszę mu to wyjaśnić.

Ludzie w sklepie przyglądali się nam od początku naszej, dosyć głośnej, wymiany zdań. To nie było dobre miejsce na rozmowę.

- Lou, to nie tak jak myślisz - powiedziałem z czułością. - To nie była moja dziewczyna. Selena jest tylko przyjaciółką. Chodźmy stąd, proszę, porozmawiajmy.

To co powiedziałem bardzo zaskoczyło Louisa, wahał się, nie był pewny czy może mi wierzyć.

- To... to nie była twoja dziewczyna? - zapytał niepewnie, a w jego oczach dostrzegłem cień radości i nadziei. - Dobrze, chodźmy stąd. - rozejrzał się po ludziach którzy stali obok nas.

Poszliśmy w kierunku Tamizy. To dziwne gdy dwoje ludzi którzy tak dobrze się znają w pewnym momencie nie wiedzą o czym mają ze sobą rozmawiać. Z jednej strony mieliśmy sobie dużo do wyjaśnienia, ale żaden z nas nie wiedział od czego zacząć. Postanowiłem, że to ja pierwszy się odezwę.

- Gdy wyjechałem z sierocińca było mi bardzo trudno, myślałem o tobie cały czas. Selena pracuje dla mojego dziadka. Szybko się zaprzyjaźniliśmy i opowiedziałem jej o tobie, o nas... Bardzo mnie wspierała, była jedyną osobą z którą zawsze mogłem porozmawiać kiedy już nie dawałem sobie rady z tym co czułem... Ale jest dla mnie tylko przyjaciółką, rozumiesz? Lubię ją, ale kocham kogoś innego - spojrzałem na niego nieśmiało. - Kocham ciebie. - powiedziałem cicho, spuszczając wzrok.

- Ja ciebie też kocham Hazz - Louis delikatnie złapał mnie za rękę. - Wtedy jak was zobaczyłem, rozsypał się cały mój świat, wszytkie plany i marzenia. Wszytko przestało mieć sens. Chciałem żebyś był szczęśliwy, dlatego odszedłem. Myślałem, że już o mnie zapomniałeś.

- Nigdy o tobie nie zapomę, jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie, jesteś moim kochanym słoneczkiem.

To była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Lou znowu był ze mną. Byłem bardzo szczęśliwy i nawet nie chciałem myśleć o chwili gdy będę musiał wrócić do domu i znowu się z nim rozstać.

Niebo nad Londynem od rana było szare i pełne chmur. Teraz wiał coraz silniejszy wiatr, a ja miałem na sobie tylko cienką jedwabną koszulę. Louis zauważył, że zadrżałem z zimna, zdjął swoją bluzę i mi ją dał. To było urocze z jego strony. Uśmiechnąłem się z wdzięcznością, ale bałem się że teraz on zmarznie, tym bardziej, że zaczął padać deszcz.

- Chodźmy do mnie. Mieszkam niedaleko stąd - powiedział Lou i delikatnie pociągnął mnie za rękę.

Biegliśmy po chodniku, a deszcz był coraz mocniejszy. Mieszkanie mojego chłopaka rzeczywiście znajdowało się bardzo blisko i po paru minutach byliśmy na miejscu. Mojego chłopaka. Sam siebie zaskoczyłem, że tak go nazwałem, ale chyba mogłem tak o nim myśleć. Uśmiechnąłem się. Louis otworzył drzwi i weszliśmy do ładnie urządzonego mieszkania. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Na komodzie, obok telewizora stały zdjęcia, podszedłem bliżej żeby się im przyjrzeć. Louis obejmował na nich jakąś dziewczynę! Spojrzałem na niego pytająco, ale i tak nie chciałem wierzyć w jego tłumaczenia. To, że widział mnie z Sel, było tylko wymówką, która miała ukryć to, że sam ma dziewczynę.

- Harry, spokojnie, zaraz wszystko ci wytłumaczę - powiedział chłopak którego tak bardzo kochałem i któremu przestawałem ufać. - Kocham tylko ciebie! Ona udaje moją dziewczynę, przyjaźnimy się i zrobiła to po to, żeby jej brat załatwił mi pracę. Harry, proszę, musisz mi uwierzyć! Mówię prawdę!

Płakałem i nawet na niego nie patrzyłem. Lou stanął blisko mnie i mocno mnie przytulił.

- Proszę Hazz - szepnął mi do ucha. - Przecież wiesz, co do ciebie czuję. Nigdy bym cię nie okłamał. Ona jest tylko przyjaciółka, tak jak Selena dla ciebie. Ja ci zaufałem, teraz ty zaufaj mi.

- Ufam ci - powiedziałem patrząc w jego błękitne oczy. A on mnie pocałował. Było tak jak za pierwszym razem, a może nawet lepiej. Jego usta idealnie pasowały do moich. Wplatał palce w moje loki, a ja delikatnie przesunąłem moje ręce na jego plecy. Staliśmy blisko siebie, a ja poczułem jak mój penis staje się coraz twardszy. Louis na chwilę przerwał nasz pocałunek, żeby zaczerpnąć powietrza i odsunął się ode mnie.

- Eleanor i jej brat pojechali na casting, wrócą dopiero jutro wieczorem. - uśmiechnął się tajemniczo. - Może zostaniesz?
__________________________________________________________________________

Prosiliście, żeby rozdziały były częściej i oto wasze prośby zostały wysłuchane xD Mam nadzieję że się podoba :) Bardzo, bardzo proszę was o komentarze. Jeśli będzie ich dużo, będę miała większą motywację żeby częście dodawać rozdziały i żeby były dłuższe :) Kolejny rozdział już w niedzielę :D Kocham was miśki xx

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 5

Mieszkanie Eleanor nie było duże. Oprócz salonu połączonego z kuchnią, były dwa małe pokoje i jedna łazienka. Ale to miejsce miało jeden duży plus - piękny widok z okna na Tamizę. El zaproponowała mi żebym usiadł na krześle w kuchni, a sama poszła zrobić nam herbatę. Nadal miałem łzy w oczach, ale czułem się już trochę lepiej.

- To jak będzie? Opowiesz mi co się stało? - zapytała.

Nie chciałem jej tego wszystkiego mówić, ale komuś musiałem. Nie mogłem już dłużej ukrywać swoich emocji, czułem, że muszę komuś o tym powiedzieć. Postanowiłem, że jej zaufam i opowiedziałem swoją historię. Wszytko. Od początku aż do dzisiaj. Byłem z siebie dumny, bo w jakiś sposób udało mi się zapanować nad łzami, gdy mówiłem o Harrym. Może wypłakałem już wszystkie? To całkiem możliwe, bo przez ostatnie pół roku płakałem prawie codziennie... Widziałem, że moja opowieść wywarła na dziewczynie duże wrażenie. Gdy skończyłem, nic nie powiedziała tylko po prostu podeszła i mnie przytuliła. Chyba właśnie tego teraz najbardziej potrzebowałem.

- Lou, ja nie wiem co powiedzieć. Tak bardzo mi przykro... wyobrażam sobie jak teraz się czujesz. Jakiś czas temu zakochałam się w pewnym chłopaku, ale on wybrał inną. Dużo czasu zajęło mi zapominanie o nim. - Gdy to mówiła, miała łzy w oczach.

- Tak, ale teraz chyba udało ci się odkochać. A ja wiem, że nigdy nie zapomnę o Harrym. Czuję, że nigdy nie pokocham nikogo, tak jak tego chłopaka.. - nie chciałem już o tym myśleć, więc postanowiłem zmienić temat. - A teraz nawet nie wiem gdzie mam iść. Nie mam jeszcze mieszkania, ani pracy. Wcześniej myślałem, że chociaż na jedną noc zatrzymam się u Harry'ego, jego dziadek pewnie nie zauważył by mojej obecności w tak wielkim domu. Ale teraz to już bez znaczenia. Muszę sobie sam poradzić.

- Nie musisz. Ja ci pomogę - uśmiechnęła się. - Możesz zamieszkać tutaj. Mieszkam z bratem i właśnie szukamy współlokatora.

- Serio? - zaskoczyła mnie jej propozycja. - Prawie się nie znamy, a ty proponujesz mi żebym się wprowadził? - właściwie to ona mnie znała, bo przed chwilą wszystko jej o sobie opowiedziałem. - Może chociaż opowiesz mi coś o sobie?

- Hmm - zastanowiła się przez chwilę - Moi rodzice rozstali się kiedy byłam mała. Mama wyjechała do USA, a tata umarł dwa lata temu. Od tego czasu mieszkam sama z bratem. Jack jest ode mnie trzy lata starszy. W przyszłości chciałabym zostać aktorką, ale na razie chodzę na castingi i nie nie dostałam żadnej roli. Chciałbyś wiedzieć coś jeszcze? - uśmiechnęła się delikatnie.

- Nie, myślę, że na razie wystarczy. - odwzajemniłem uśmiech.

W tym momencie otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł wysoki chłopak, trochę starszy ode mnie. Zaskoczył go mój widok.

- Hej braciszku! - El podeszła do niego i pocałowała do w policzek. - Poznajcie się. To mój brat Jack, a to mój chłopak Louis.

Zaraz! Stop! Co ona powiedziała?? Czy właśnie przedstawiła mnie jako swojego chłopaka?

- Cześć. - powiedział Jack, ale nadal patrzył na mnie podejrzliwie.

Spojrzałam na Eleanor, uśmiechnęła się do mnie niepewnie. Nie wiedziałem o co jej chodziło. Dlaczego okłamała brata? Chłopak usiadł na krześle naprzeciwko mnie.

- Louis właśnie szuka mieszkania i pracy. Pomyślałam że mógłby zamieszkać z nami, a ty mógłbyś mu pomóc z pracą. Mógłby pracować z tobą w tym magazynie. - dziewczyna spojrzała prosząco na brata.

- No nie wiem czy to dobry pomysł - spojrzał na mnie niepewnie - Ale skoro to twój chłopak, to chyba muszę mu pomóc. - powiedział niechętnie.

- A co to za praca? - spytałem.

- Porozmawiamy o tym później, teraz muszę iść coś załatwić. - gdy to powiedział, wstał i wyszedł.

Spojrzałem na El. Stała przy oknie i patrzyła na ulicę.

- Dlaczego go okłamałaś?

- Przepraszam, wiem, że nie powinnam tego mówić, ale gdybym nie powiedziała że jesteś moim chłopakiem to nie pomógł by ci z tą pracą... Nie martw się, nie będziesz musiał udawać zakochanego we mnie. Brat prawie cały dzień jest poza domem.

- Aha, spoko. Dziękuję ci, że mogę się tu zatrzymać. Może za jakiś czas jak zarobię trochę kasy, kupię własne mieszkanie.

Kilka kolejnych tygodni spędziłem na roznoszeniu paczek z tajemniczą zawartością do równie tajemniczych klientów. Jack nie chciał mi powiedzieć co dokładnie się w nich znajduje, mówił że to telefony komórkowe, które sprowadza zza granicy i dlatego są tańsze. Nie wierzyłem mu. Byłem prawie pewny, że to coś nielegalnego, ale potrzebowałem pieniędzy, więc wolałem nie myśleć co znajduje się w tych opakowaniach.

Mieszkanie z Eleanor i jej bratem było całkiem fajne. Tak jak mówiła El, Jack bardzo rzadko pojawiał się w domu, a ona była naprawdę bardzo miła. Dzięki tej dziewczynie pierwszy raz w życiu zrozumiałem co to znaczy mieć dom i rodzinę. Codziennie przygotowywaliśmy razem obiad, później oglądaliśmy telewizję, albo szliśmy na spacer. Była dla mnie jak młodsza siostra.

O Harrym myślałem codziennie, chociaż wiedziałem, że muszę zapomnieć. On miał swoje życie, w którym nie było dla mnie miejsca. Miałem tylko nadzieję, że jest szczęśliwy.

 

*Kwiecień*

*Perspektywa Harry'ego*

Wyszedłem do sklepu bo Eva miała jakieś ważne spotkanie i nie mogła pójść po zakupy. Na stole w kuchni zostawiła dla mnie listę zakupów i pieniądze. Wziąłem je i wyszedlem z domu. W sumie to mi to nie przeszkadzało. Dziadek daje mi kieszonkowe, a suma jest naprawdę wielka.

Nie ma dnia bym o nim nie myślał... Louis... opuścił sierociniec 4 miesiące temu i nic nie słyszałem od niego odkąd opuściłem to samo miejsce. Niedługo mija rok od kiedy go ostatni raz widziałem. Kiedy ostatni raz słyszałem jego głos. Gdy o nim myślę to momentami mam uśmiech na twarzy. Przypominam sobie jak była burza i przechodziłem do niego, wtulałem się i czułem jego zapach...

Wszedłem do sklepu spożywczego i udałem się do alejki z produktami meksykańskimi, wziąłem jakieś pasty i kilka tortilli.

Dzisiaj chciałem coś ugotować by oszczędzić Evę. Nagle zadzwonił mój telefon i na wyświetlaczu pojawił się numer Seleny.

- Halo?

- Harry! Jesteś jeszcze w sklepie? Proszę, kup mi kilka czekolad mlecznych bo potrzebuje na zrobienie ciasta! Jak przyjdziesz to oddam ci pieniądze.

- Dobrze, kupię ci te czekolady, potrzebujesz coś więcej?

- Nie, nie trzeba. Dziękuję ci jeszcze raz! Do zobaczenia w domu!

Rozłączyła się i poszedłem do działu ze słodyczami i wziąłem kilka czekolad Milka. Wziąłem swój telefon i zacząłem sprawdzać swoje wiadomości między czasie gdy szedłem do kasy. Nagle zderzyłem się z kimś.

- Co do cholery?!

- Przepraszam pana, zapatrzyłem się w telef...

To nie mogło być możliwe... Przyjrzałem mu się i spojrzałem mu w oczy... A jednak to on...
_____________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział :D Jak widzicie Eleanor nie jest jednak taka zła xD (Od razu wam mówię, że ten blog nie jest sponsorowany przez Modest i nie ma na celu ocieplenia jej wizerunku xD) hahah, ale możliwe że pojawienie się El i jej brata w życiu Louisa trochę namiesza... Obiecuję, że w następnym będzie się dużo działo xD Jeśli macie jakieś pytania dotyczące bloga to pytajcie nas na asku lub tt :) (linki są w zakładce "O autorkach") Prosimy o komentarze <3

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 4

*Perspektywa Louisa*

Harry. Gdzie jest. Jak się teraz czuje. Co robi. O czym myśli. Czy za mną tęskni... kolejne myśli rozsadzały moją głowę. Minął dopiero jeden dzień od jego wyjazdu, a ja czułem, że zaraz oszaleję. Chciałem go zobaczyć, chociaż przez chwilę... przytulić i powiedzieć jak bardzo go kocham. Wyjąłem jego zdjęcie z pod poduszki. Jedyne zdjęcie jakie miałem. Hazz stał na nim oparty o drzewo. Uśmiechał się. Ten uśmiech wywołał u mnie ból. Nie wiedziałem czy teraz też się uśmiecha. Może płakał? Może potrzebował mnie przy sobie, a mnie nie było? Nienawidziłem tej bezsilności. Nie panowałem już nad tym co robię. Wstałem z łóżka i otworzyłem szufladę szafki nocnej. Wyjąłem z niej żyletkę i poszedłem do łazienki. Wcześniej nigdy tego nie robiłem, nawet o tym nie myślałem. Nie czułem takiej potrzeby. Miałem przy sobie Harry'ego i zawsze mogłem z nim porozmawiać o swoich problemach. Niektórzy nasi koledzy z sierocińca często się okaleczali, a później starali się to ukryć. Mówili, że to im pomaga, bólem fizycznym próbowali zagłuszyć ból psychiczny. Stanąłem przed lustrem, ręce mi się trzęsły. Nie byłem pewny czy powinienem to robić. Pomyślałem o Harrym. Napewno by tego nie chciał. A ja nie chciałem, żeby kiedyś, gdy się spotkamy zobaczył moje blizny... Cały czas miałem nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. Spojrzałem na żyletkę. Nie, nie zrobię tego. Wróciłem do pokoju i podszedłem do okna, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku...

***

Obudziłem się po dziesiątej. To już dzisiaj, 24 grudnia. Moje osiemnaste urodziny. Dzień w którym mogłem nareszcie opuścić sierociniec! Nie wierzyłem, że z jednej strony te pół roku minęło tak szybko, a z drugiej każdy dzień bez Harry'ego bardzo mi się dłużył. Cieszyłem się, że nareszcie go zobaczę. Mojego aniołka, najwspanialszego chłopaka na świecie. Byłem bardzo podekscytowany.

Szybko się ubrałem i umyłem zęby. Rozejrzałem się po pokoju, chyba niczego nie zapomniałem. Miałem niewiele rzeczy i spakowałem je już wczoraj.

Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do gabinetu dyrektorki. Z kolegami pożegnałem się już wczoraj, właściwie to nie miałem się z kim żegnać, bo moim jedynym przyjacielem był Hazz... Teraz chciałem załatwić wszytkie formalności. Zapukałem do drzwi.

- Proszę - usłyszałem głos pani Smith.

- Dzień dobry - uśmiechnąłem się delikatnie. - Przyszedłem się pożegnać, zaraz wyjeżdżam.

- Już? - dostrzegłem zdziwienie w ciemnych oczach dyrektorki. - Myślałam, że zostaniesz z nami na święta. To że jesteś pełnoletni, nie znaczy że ktoś cię stąd wyrzuca.. Może zostaniesz jeszcze te kilka dni?

- Nie, chciałbym już wyjechać. - odpowiedziałem, może zbyt stanowczym głosem.

- Dobrze, proszę to dla ciebie, na dobry początek dorosłego życia - wręczyła mi kopertę z pieniędzmi i telefon komórkowy. To samo dostwał każdy, kto opuszczał sierociniec.

- Dziękuję - uśmiechnąłem się. - Będę tęsknić za tym miejcem i za panią - dodałem bardziej z grzeczności, niż szczerze.

Wyszedłem z budynku i zadzwoniłem po taksówkę. Po 15 minutach jechałem już w kierunku Londynu. To tam mieszkał Harry. Nie mogłem się doczekać momentu kiedy stanę przed drzwiami domu w którym mieszkał. Pewnie nie spodziewał się że go odwiedzę. Miałem tylko nadzieję, że jego dziadka nie będzie w domu, bo dziwnie bym się wtedy czuł. Musieliśmy przecież ukrywać nasze uczucia...

Włożyłem słuchawki do uszu i wybrałem z telefonu piosenkę Miley Cyrus - I miss you.

"I miss you
I miss your smile
And I still shed a tear
Every once in a while
..."

Te słowa bardzo dobrze opisywały to co teraz czułem. Ale już niedługo miałem go zobaczy i jego wspaniały uśmiech.

Dwie godziny później samochód zatrzymał się przed pięknym domem, w najbogatszej części Londynu. Zapłaciłem kierowcy i wysiadłem. Podszedłem pod furtkę. I zobaczyłem go. Spacerował po ogrodzie. Wyglądał tak samo jak wtedy gdy widziałem go po raz ostatni. Miał na sobie ciemnozieloną kurtkę która podkreślała kolor jego oczu. Już chciałem go zawołać, kiedy ktoś rzucił w niego kulką ze śniegu. W ogrodzie oprócz Hazzy, znajdowała się jakaś dziewczyna. Wcześniej jej nie zauważyłem. Harry uśmiechnął się i też zaczął w nią rzucać. Po chwili oboje przewrócili się w śniegu, Harry pomóg jej wstać, przytulił ją i poszli w kierunku domu.

 

*Perspektywa Harry'ego*

Było zimno, a nawet bardzo. Dzisiaj wigilia. Kolejny rozdział do napisania. Dziadek Edward ciągle gdzieś jeździ i nie wiadomo czy zdąży na kolacje... Jeżeli ona w ogóle się odbędzie. Mój Louis kończy dzisiaj 18 lat. Jest wolny... Na samą myśl o nim chce mi się płakać. Ten ból jest straszny. Tęsknię za nim. Chciałbym go tak mocno przytulić, powiedzieć mu, że go kocham, ale to jest niemożliwe...

Od pół roku nie mogę się oswoić w mieszkaniu dziadka. Wszyscy są dla mnie mili i chcą bym czuł się swobodnie w tej wielkiej willi. Szczególnie Selena jest dla mnie bardzo miła. Zaprzyjaźniłem się z nią i zacząłem traktować jak siostrę.

Od samego ranka chodzę po podwórku by poczuć tą świąteczną atmosferę. Niestety ani śnieg ani świąteczne dekoracje nie dają mi tego poczuć. Zauważyłem Selenę która wyglądała tak szczęśliwie przez te całe święta. Zaczęła we mnie rzucać śnieżkami by mnie trochę rozbawić. No i udało jej się. Robiłem kulki i próbowałem na nią w celować. Chciałem się schować za drzewem by nie oberwać kulką, ale nie zauważyłem gdy połknąlem się o gałąź i upadłem w śnieg. Selena miała niezły ubaw przeze mnie, więc szybko wstałem i rzuciłem się na nią, a ona upadła w śnieg. Całe jej ubranie się przemoczylo. Szybko postawiłem ją na nogi, objąłem i wróciliśmy z powrotem do domu.

 

*Perspektywa Louisa*

Stałem jak sparaliżowany, a łzy napłynęły mi do oczu. Myślałem, że może Harry za mną tęskni, ale teraz nie miałem już watpliwości. Zapomniał o mnie. Ma dziewczynę i jest szczęśliwy. Przypomniałem sobie dzień w którym go pocałowałem. Może on nigdy nic do mnie nie czuł poza przyjaźnią? Może odwzajemnił pocałunek tylko z litości, może nie chciał mnie zranić? Wiedział, że zaraz wyjedzie i chciał zostawić mi złudzenie, że też mnie kocha. Czułem się okropnie, byłem zły, ale nie na niego, tylko na siebie. Za to, że robiłem sobie nadzieję, za to, że tak bardzo kochałem kogoś, kto już dawno o mnie zapomniał. Szybko odeszłem z tamtego miejsca. Postanowiłem, że już nigdy tam nie wrócę, nie spotkam się z Harrym. Nie chciałem niszczyć jego uporządkowanego życia.

Poszedłem nad Tamizę. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Usiadłem na jakimś murku i zacząłem płakać. Przechodzący ludzi patzreli na mnie zdziwienie, ale nie zwracałęm na nich uwagi. Po około pięciu minutach podeszła do mnie jakaś dziewczyna.

- Coś się stało? - zapytała miłym głosem.

- Tak. Moje życie przestało mieć sens. - odpowiedziałem.

- Chcesz o tym pogadać? Mieszkam niedaleko stąd. Ale możemy też pójść do jakiejś knajpki. A tak wogóle to mam na imię Eleanor - uśmiechnęła się delikatnie, a ja nie wiem czemu poczułem chęć żeby z nią porozmawiać.

- Jestem Louis. To może pójdziemy do ciebie. - starałem się odwzajemnić uśmiech.

- Ok. Chodźmy.
______________________________________________________________________

Wiem, pewnie znowu powiecie, że za krótki ten rozdział xD Ale na pocieszenie zdradzę wam, że następny może pojawi się szybciej niż w niedzielę ;) Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i proszę żebyście ten też komentowali :) Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to wystarczy, że w komentarzu napiszecie swój username z tt :D

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 3

- Harry, ja muszę ci coś powiedzieć. Wiem, że zaraz wyjeżdżasz, ale ja.. - cały czas na mnie patrzył i zauważyłem, że zaczyna się wahać. Co on do cholery chciał mi powiedzieć?!

- Louis, zaraz będę musiał iść. Dziadek czeka w samochodzie, powiedziałem, że idę tylko po walizkę.

- Właściwie to nic ważnego - powiedział cicho Louis, spuszczając głowę. - Chciałem życzyć ci szczęścia, nic więcej...

Już miał wyjść z pokoju, gdy nagle gwałtownie się obrócił. Wszytko działo się tak szybko, nie spodziewałem się tego co zrobił. Podszedł do mnie, stanął blisko i mnie pocałował! W pierwszej chwili byłem tak zaskoczony, że nie wiedziałem co się dzieje, ale już po kilku sekundach dotarło do mnie, że właśnie spełnia się moje największe marzenie. Całował mnie najwspanialszy chłopak na świecie, którego kochałem całym sercem. Wszystko inne przestało się w tej chwili dla mnie liczyć. Położyłem swoje ręce na biodrach Louisa i odwzajemniłem pocałunek. Lou był chyba lekko zaskoczony moim zachowaniem. Czy on naprawdę nie spodziewał się, że odwzajemniam jego uczucie? Nasz pocałunek stawał sie coraz głębszy, nasze języki delikatnie ze sobą walczyły. Czułem jak nasze oddechy przyspieszają. Louis powoli przesuwał swoje dłonie wzdłuż moich pleców, na szyję. Nie spodziewałem się, że dzisiaj spotka mnie tyle szczęścia. Miałem ochotę krzyczeć z radości, ale moje usta były zajęte czymś innym. Lou tak cudownie pachniał, a jego wargi były takie miękkie. Delikatnie wplatał palce w moje loki. Spróbowałem stanąć jeszcze bliżej niego. Chciałem żeby nasze ciała stały się jednością. Głaskałem jego plecy, a on bawił się moimi włosami.

Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki na schodach. Nie chciałem przerywać tej wspaniałej chwili, ale Louis się ode mnie odsunął. W tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się. Dyrektorka wyglądała na zaskoczoną widokiem Lou w moim pokoju. Miałem nadzieję, że nie zauważy tego że mamy przyspieszone oddechy i nie zada nam żadnych pytań.

- Harry, twój dziadek prosił żebym przekazała ci, że masz się pospieszyć.

Nie wiedziałem co mam zrobić. Z jednej strony wiedziałem że muszę już iść, a z drugiej chciałem zostać jeszcze chociaż chwilę z Louisem. Nawet nie wiedziałem co chciałbym mu powiedzieć.. Jak miałem wyrazić słowami to co do niego czułem? Spojrzałem na dyrektorkę. Patrzyła na mnie wyczekująco i wiedziałem, że nie zamierza stąd wyjść, dopóki ja nie zrobię tego pierwszy. Już nie porozmawiam z Lou. Poszedłem w stronę drzwi i po raz ostatni spojrzałem w oczy ukochanego. Nigdy nie zapomnę tego spojrzenia, tego bólu w jego oczach... Może myślał, że po tym co się wydarzyło, zrobię coś więcej żeby z nim zostać... Ale co mogłem zrobić? Nic. Ta decyzja nie zależała ode mnie.

Całą drogę w samochodzie nie odzywałem się do dziadka. Obaj siedzieliśmy na tylnym siedzeniu, a on co chwilę odbierał jakiś ważny telefon. Nie spodziewałem się, że Edward Styles ma prywatnego kierowcę, ale przecież nie było w tym nic dziwnego, skoro miał tyle pieniędzy.

Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, chciało mi się płakać, a nawet nie miałem czym zająć myśli. Louis mnie pocałował! A wcześniej obiecał, że zawsze będę w jego sercu i nigdy mnie nie zapomni. Spełniło się moje najskrytsze marzenie, a ja nawet nie powiedziałam mu, że go kocham. Źle się z tym wszytkim czułem. Nawet nie wiedziałem czy jeszcze kiedyś się spotkamy.. Byłem pewny, że nigdy nikogo nie pokocham tak jak tego chłopaka. Muszę zrobić wszytko żeby jeszcze kiedyś go zobaczyć.. Jego niebieskie oczy, idealny uśmiech, który pokochałem od pierwszego wejrzenia. Za około dziesięć miesięcy Louis będzie pełnoletni i opuści sierociniec. Do tego czasu postanowiłem coś wymyśleć, jakiś sposób ucieczki.

- A więc Harry, jesteśmy już prawie na miejscu - odezwał się dziadek.

Wyjrzałem przez szybę samochodu. Właśnie podjechaliśmy pod duży, piękny dom. Wyglądał bardzo nowocześnie. Przed budynkiem stała kobieta w średnim wieku.

- Pani Eva jest tutaj gosposią. Zaprowadzi cię do pokoju. Ja już niestety muszę jechać. Zobaczymy się na kolacji - powiedział z uśmiechem Edward.

- Ok, fajnie. - odpowiedziałam, chociaż w moim głosie nie było czuć radości.

Wysiadłem z samochodu i zatrzasnąłem drzwiczki.

- Dzień dobry - powiedziałem do niskiej brunetki.

- Witaj Harry, miło cię poznać - uśmiechnęła się do mnie. - Chodź ze mną, pewnie już nie możesz się doczekać kiedy pokażę ci twój pokój.

Weszliśmy do środka. Naprzeciw drzwi znajdowały się schody, weszliśmy po nich na pierwsze piętro. Mój nowy pokój znajdował się na prawo. Był dosyć duży i nowocześnie umeblowany - tak jak cały dom. Pod oknem stało biurko a przy drzwiach łóżko i niezbyt duża szafa. Nie podobało mi się tutaj. Nie dlatego że wolałbym inne meble.. Po prostu nie spodoba mi się żadne miejsce gdzie nie będzie ze mną Louisa. Już za nim tęskniłem.

- Mamo! - usłyszałem głos jakiejś dziewczyny, dochodzący z parteru.

- Chodź Harry, poznasz moją córkę. Jest w twoim wieku. - powiedziała Eva.

Poszedłam za gosposią do kuchni. Przy stole siedziała ładna, szczupła dziewczyna z czarnymi włosami. Gdy mnie zobaczyła powiedziała:

- Hej, jestem Selena. Pan Styles powiedział mi, że z nim zamieszkasz.

- Cześć. Nazywam się Harry. Taa, niestety to prawda. - Nawet nie starałem się ukryć niezadowolenia.

- Nie będzie tak źle - uśmiechnęła się pocieszająco. - Jak lepiej poznasz pana Styles'a, to go polubisz. Ja pracuję dla niego od roku, jako modelka. Na początku wydawał mi się niemiły, ale później zaczęłam traktować go jak dziadka.

- Jakoś nie chce mi się wierzyć że on może być miły.. Poza tym, nie chodzi tylko o to. Nie chcę tu mieszkać z innego powodu.

- Może kiedyś mi o tym opowiesz. A narazie pozwolę ci odpocząć, wpadłam tylko na chwilę zobaczyć się z mamą, zaraz muszę wracać na sesję. Sprawdź szuflady w biurku. Czeka tam na ciebie mały prezent. Pa. - znowu się uśmiechnęła i wybiegła do salonu.

Wydawała mi się bardzo miła. Nie narzucała się, nie wypytywała z jakiego powodu nie chcę tu być...Może się zaprzyjaźnimy - pomyślałem.

Wróciłem do swojego pokoju. W jednej z szuflad znalazłem MP3 owiązane kokardą i małą karteczkę. "Dziadek nie miał czasu kupić ci prezentu, więc pomyślałam że go wyręczę. Selena zgrała kilka swoich ulubionych piosenek, mamy nadzieję że ci sie spodoba. - Eva Gomez". To miłe, później im podziękuję. - pomyślałem i położyłem się na łóżku. Włożyłem słuchawki do uszu i nacisnąłem "Play". Piosenka Robbie'go Williams'a - "Angels". Ta dziewczyna ma świetny gust muzyczny, uśmiechnąłem się, lecz już po chwili znów pogrążyłem się w smutku i tęsknocie wspominając wydarzenia dzisiejszego dnia.
_______________________________________________________________________

Uff, kolejny rozdział napisany :) Nie było to łatwe, bo jakoś nie miałam ostatnio weny na pisanie. Mam nadzieję ze mimo wszytko wam się spodoba i skomentujecie. To naprawdę bardzo mnie motywuje. Wystarczy że napiszecie czy wam się podoba czy nie, albo chociaż, że przeczytaliście ;)
Mam też małe ogłoszenie :) Poszukuję asystentki tzn. kogoś kto chciałby znaleźć czasem kilka minut na podrzucenie mi jakiś pomysłów, przeczytanie tego co już napisałam i powiedzenie czy coś poprawić itp., no i ogólne pomoc przy reklamie bloga ;) Jeśli któraś z was byłaby chętna proszę o kontakt ze mną na tt (@69_with_batman). Jedyne wymagania jakie mam, to żeby moja asystentka miała gg, trochę wolnego czasu i żeby była LS (ale musi szanować ES) :)

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 2

Prawie całą noc nie spałem. To już dziś miałem opuścić mój dom i zamieszkać z dziadkiem - Edwardem Styles'em.

W ostatnim czasie kiedy Louis przestał ze mną rozmawiać, dużo czasu spędzałem w bibliotece. Tylko tam mieszkańcy sierocińca mieli możliwość korzystania z internetu. Przy dużym oknie, po którego prawej stronie stały rzędy regałów z zakurzonymi książkami, znajdowało się małe biurko, a na nim niezbyt nowy komputer. Moim celem było znalezienie jakichkolwiek informacji dotyczących Edwarda Stylesa. Wpisałem w przeglądarkę imię i nazwisko. Trochę się zdziwiłem, gdy wyświetliła się długa lista wyników wyszukiwania. Po przeczytaniu paru stron wiedziałem już całkiem sporo na temat mojego dziadka.

W wieku 24 lat założył firmę zajmującą się modą. Już po dwóch latach osiągnął sukces. Jego projekty stały się znane na całym świecie. Swoją przyszłą żonę, francuską modelkę Yvonne, poznał na jednym ze swoich pierwszych pokazów. Rok po ślubie urodził im się syn. Wkrótce potem Yvonne popełniła samobójstwo. Media spekulowały, że przyczyną była depresja poporodowa i to, że Edward żądał od niej porzucenia kariery i zajęcia się rodziną. Na jednej ze stron przeczytałem, że pan Styles od kilku miesięcy choruje na serce i planuje odejść z branży. Gdy chwilę się nad tym zastanowiłem, pomyślałem, że może właśnie dlatego chce mnie adoptować, żebym przejął po nim biznes.

Nie chciałem już więcej o tym rozmyślać. Spojrzałem na zegarek. Do śniadania zostały jeszcze dwie godziny. Postanowiłem udać się nad rzekę, miejsce gdzie spędzaliśmy z Lou bardzo dużo czasu. W ostatnim dniu pobytu w sierocińcu, chciałem pożegnać się z wszystkimi miejscami z którymi wiązały się moje najpiękniejsze wspomnienia.

Z pokoju wyszedłem przez okno. Co prawda znajdował się na pierwszym piętrze, ale blisko okna rosło wysokie drzewo po którym często się wspinałem. Już po chwili szedłem w kierunku rzeki. Było bardzo cicho i spokojnie, o tej godzinie wszyscy jeszcze spali. Chciało mi się płakać. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że zostawiam to miejsce na zawsze. Po kilkunastu minutach doszedłem na miejsce i zamurowało mnie. Ktoś siedział pod naszym drzewem! Czyżby to był Louis? Powoli podszedłem bliżej. Tak. To był on.

- Louis? Co ty tutaj robisz o tej porze?

Na dźwięk mojego głosu chłopak podskoczył.

- Harry?! - spojrzał na mnie i wtedy zauważyłem, że ma zaczerwienione oczy. - Ja... - nie wiedział co powiedzieć, więc postanowiłem, że to ja zacznę. Prawie nie odzywał się do mnie od dwóch tygodni, ale to był ostatni dzień i chciałem się z nim jakoś pożegnać. Nie wiedziałem dlaczego mnie tak traktował, to nie była moja wina, nie chciałem wyjeżdżać...

- Lou, proszę, porozmawiajmy. Jeszcze nie wyjechałem, a już za tobą tęsknię. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo mi ciebie brakuje. Dlaczego ze mną nie rozmawiasz? Jesteś na mnie zły?

- Nie, Hazz, to nie tak. - uwielbiałem jak mnie tak nazywał, więc mimowolnie delikatnie się uśmiechnąłem. - Nie jestem zły na ciebie, tylko... tylko na siebie. Po prostu sobie z tym wszystkim nie radzę. Nie chcę żebyś wyjeżdżał. - W jego pięknych oczach pojawiły się łzy, chociaż widziałem, że starał się je powstrzymać.

- Ja też nie chcę stąd wyjeżdżać, ale wiesz że muszę.

Chciałem mu wszytko opowiedzieć, o tym co do niego czuję. Z każdym dniem, z każdą chwilą, byłem pewniejszy tego uczucia. Ale znowu stchórzyłem. Poza tym, to nie był odpowiedni moment, zaraz miałem stąd wyjechać. Ale z drugiej strony... może właśnie dlatego powinienem mu to wyznać? To była ostatnia szansa .

- Lou, będę za tobą cholernie tęsknić. - spojrzałem mu prosto w oczy.

- Ja za tobą bardziej - uśmiechnął się smutno, wyciągnął coś z kieszeni spodni i wstał.

Zastanawiałem się co chce zrobić. Po chwili wyrył na drzewie scyzorykiem jakiś napis. Podszedłem bliżej żeby go przeczytać. "Always in my heart Harry Styles. Yours sincerely Louis." Teraz to w moich oczach pojawiły się łzy, nie wiedziałem co powiedzieć. Ten napis, to był najpiękniejszy prezent jaki Louis mógł mi podarować.

- Będę za tobą tęsknić, ale zawsze będziesz przy mnie. Będziesz w moim sercu i nigdy cię nie zapomnę. - Louis stanął za mną i delikatnie mnie przytulił. To było wspaniałe uczucie. Nigdy nie przytulał mnie w ten sposób. Poczułem ochotę, żeby go pocałować, ale nie chciałem zepsuć tej chwili. Chciałem żeby trwało to wiecznie. Dlaczego?! Dlaczego to już dziś po południu musiałem go opuścić?! To tak cholernie niesprawiedliwe! Nie panowałem już nad łzami, poczułem jak spływają po moich policzkach. Lou oparł głowę na moim ramieniu.

- Hazz, wszytko będzie dobrze. Na pewno się jeszcze zobaczymy.

- Obiecujesz?

- Tak. I pamiętaj o tym, że nigdy cię nie zapomnę. Zawsze będziemy najlepszymi przyjaciółmi. - powiedział głosem przepełnionym smutkiem.

"Tylko przyjaciółmi" - przemknęło mi przez myśl.

- Musimy już wracać. - powiedział Louis i mnie puścił.

Szliśmy w ciszy, nie rozmawiając ze sobą. Już za kilka godzin mieliśmy się rozstać. Na parkingu przed sierocińcem zobaczyłem duży, srebrny samochód. Bardzo rzadko ktoś tutaj przyjeżdżał, więc od razu pomyślałem, że to mój dziadek. A więc zostało nam jeszcze mniej czasu - zerknąłem smutno na Louis'a, on też zauważył samochód, ale się nie odzywał. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Na korytarzu czekała na mnie dyrektorka.

- Harry, nie powinieneś wychodzić bez pozwolenia. Ciebie Louis, też to dotyczy, ale porozmawiamy później. Harry, twój dziadek już przyjechał, chodź do mojego biura, czeka tam na ciebie.

Niechętnie zostawiłem Lou na korytarzu i wszedłem za dyrektorką do dużego pomieszczenia. Na fotelu przed drewnianym biurkiem siedział dobrze zbudowany mężczyzna. Miał na sobie drogi, czarny garnitur, a jego siwe włosy delikatnie się kręciły, tak jak moje.

- Witaj Haroldzie. Wiem, ze mnie nie pamiętasz, bo miałeś dwa latka, kiedy ostatni raz cię widziałem. Chciałbym ci coś o sobie opowiedzieć.

- Wiem o panu dość sporo. Wystarczyło sprawdzić w internecie. - odpowiedziałem bez entuzjazmu.

- Ach, no tak - uśmiechnął się. - W takim razie jedźmy już do domu, po południu mam jeszcze parę spraw do załatwienia.

Czułem, ze nie polubię tego starego człowieka. Nawet nie zapytał o mnie, jak się tu czułem, czy cieszę się, że go poznałem...

- Okay, tylko pójdę do pokoju zabrać kilka rzeczy.

Tak naprawdę spakowałem się wczoraj, ale chciałem jeszcze przez chwilę pobyć sam, pożegnać się z moim pokojem.

- Dobrze. Poczekam w samochodzie - odpowiedział dziadek i wyszedł z pokoju.

Zrobiłem to samo i skierowałem się schodami do mojego pokoju. Dotarłem na miejsce. Przy moim łóżku stała jedna, mała walizka. Usiadłem na krześle i po raz ostatni rozejrzałem się po ścianach.

Nagle ktoś otworzył drzwi. To był Louis. Znowu miał łzy w oczach, ale wyraz jego twarzy był inny. Tak jakby się na coś zdecydował...
________________________________________________________________________________

Bardzo dziękuję za te 18 komentarzy pod poprzednim rozdziałem :) Mam nadzieję że ten również się wam spodoba. Proszę o głosy w ankiecie, komenatrze i zapraszanie na tego bloga waszych znajomych :) Kolejny rozdział pojawi się za tydzień. :D Kocham was xx